Że niby nie tęskniłam?

23:19:00

Tęsknotę można zabijać na różne sposoby.

Udając, że aktualne życie jest tak cudne, wspaniałe i pełne, że nie istnieje coś takiego, jak żal czy tęsknota za minionym życiem.

Dla mnie "minione życie" to niedzielne popołudnia przed TV z "Na dobre i na złe", w rodzinnym gronie. Ciasta pieczone przez mamę. Domowe, mamowe obiady. Rodzinne spacery. Zrywanie konwalii w lesie gdzie wiosną całe polany pokryte są dużymi zielonymi liśćmi i delikatnymi, cudownymi kwiatami. Cisza w miejscu tak bardzo oddalonym od miasta. Rodzinne spotkania, w cieniu rozłożystego orzecha. Gonitwy dzieci mojej siostry, wrzeszczących na siebie, śmiejących się do łez i biegających. Słuchanie rechotu żab wieczorem. Przekomarzanki z bratem.

Przeszłość...

Był taki film, "33 sceny z życia", pokazujący, jak może się zmienić życie rodziny kiedy umiera osoba, która ową rodzinę scalała. U nas było podobnie.

Jednak długo nie umiałam powiedzieć sobie wprost, że tak boleśnie za tym tęsknię. Że owszem, jest mi dobrze w moim życiu, ale... ale i za tamtym życiem tęsknię.

Dotarło to do mnie w pewien weekend, pełen rodzinnych spotkań, rozmów i "no ale zjedz jeszcze troszkę, nie jesteś głodna?", oglądania zdjęć i rozmów na poważne i mniej poważne tematy. Weekend pełen ciepła, życzliwości i akceptacji.

Ciężko mi było przyjąć, że sama przed sobą udawałam, że wcale nie tęsknię za tym, czego przez długo nie mogłam mieć.

A co Ania napisała o resentymencie właśnie, przeczytacie TU.


You Might Also Like

2 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe