"Ziele na kraterze" Melchiora Wańkowicza

12:17:00

Zaczytałam się w tej książce po raz drugi.
I jak zupełnie inaczej: ostatnim razem byłam jeszcze w gimnazjum, a książkę wybrałam sobie z listy lektur do jakiejś olimpiady. Strasznie mi się wtedy podobała.
A jednak zupełnie inaczej się czyta tę samą książkę, kiedy po mieście o którym czytam, chodzę już od 8 lat.
Kiedy byłam nieraz na Żoliborzu, kiedy sama płynęłam kajakiem po Wiśle, kiedy ... tyle innych rzeczy.
Dla mnie to trochę opowieść o nadziei:

Rodzice patrzą na siebie rozświetlonymi oczyma: jakie to szczęście, że dla tych szkrabów to już wszystko jedno, że będą miały o tyle lżejsze, wyrównane życie.

I o rodzinnym cieple, o wychowaniu pełnym jednocześnie rozsądnych zasad i miłości:

Przede wszystkim Mama sama nosiła przezwisko- Królik. To poszło od tej anegdoty o dwóch warszawskich Antkach, którzy sprzedawali na Kercelaku - jeden psy, a drugi króliki. Buldog zdławił królika, zrobiła się sprawa, a właściciel buloga tłumaczył: "Panie władza- jak Boga kocham- to król zaczął. Buldog szedł spokojnie, a ten król na niego marszczył nosem - tak!"
Ponieważ "wilk okropnie zły" nieraz wybuchał: "Bo Ty zawsze zaczynasz!" więc Mama została Królikiem.


Postać ojca, który spędza z córkami mnóstwo czasu...

-Ależ Ty sam rozpuszczasz dzieci. Z każdej lekcji, z każdego zajęcia zabierasz je, ile razu ci trzeba, na jakieś wspólne przyjemności.
-Po pierwsze nie rozpuszczam, a po drugie, to moje prawo. Ja zarabiam na chleb, ty rządzisz domem. Ja tylko pomagam. Ty musisz tworzyć prawo domowe. Im twardsze, tym lepsze. Tym mniej łupnia od życia dostaną.


Refleksje o naszej polskości, gdzieś pomiędzy Wschodem a Zachodem:

—Widzisz, Zachód to nie my. My jesteśmy kraj przejściowy. Możemy ze Wschodu i Zachodu brać i to, co dobre, i to, co złe. Dobre nabywa się większym wysiłkiem, więc i stąd, i stamtąd bierzemy złe. Anglik, jeśli każe dziecku wierzyć w gotowe formułki, jeśli strzeże od kolebki duszę dziecinną, to za to jej coś daje — podbudowę charakteru. To właśnie ten twój układ z dziećmi w drodze w mróz z Kowna. U nas wystarcza, jeśli się dziecko przystrzyże, bez zasilania gruntu. Można, jeśli komu wola, strzyc gęsto rosnący żywopłot. Ale jak możesz nadawać formę rozchwianemu rzadkiemu krzakowi? Jedyna jego forma, od Boga dana, to rozchwiejność. Tak hoduje ludzi Wschód. Ale na to jesteśmy zbyt zachodni. Ostrzyżony każde bogoiskatielstwo. I tak nasze wychowanie płynie: szukaj na własną rękę Boga, boś Zachód, nie maszeruj w gildzie, boś — eufemicznie mówiąc — Polak, co w gruncie rzeczy jednak wykłada: boś Wschód. Z tego wiesz, jaki powstaje krajobraz świata? Od Zbąszynia na Zachód — strzyżone szpalery. Od Stołpców na Wschód (mówię o dziejach) — wielki las popróchniałych, pokancerowanych drzew, pełno w nich dziupli smrodliwych, płazów, próchnicy — ale szumi. A pomiędzy tym i tym ktoś się szpetnie zabawił... leszczynę usiłując strzyc w geometryczne figury. No, co najlepszego mogło u nas wyrosnąć? Żeromszczyzna, która tak się ma do dostojewszczyzny jak podstrzyżona leszczyna do wypróchniałego dębu.

Krysia, która już w wojennych czasach pisze list do siostry:

Wtedy się kółko zaciskało naokoło mnie. Może i coś wygadał, nie wiem. Nie używaliśmy go więcej. Ale aresztowali Mańkę, która była moim łącznikiem. Dotąd siedzi... Powiedz ojcu, że myślałam o nim wtedy, że byłby rad ze mnie i z mojej pracy. Jeśli zapyta, czy się bałam, powiedz, że się bałam. Ale wytrzymałam.

A Tili, w Stanach, pod skrzydłami rodziny dla której stała się jak córka snuje swoje myśli:

Czasem myślę sobie, że gdyby Mother and Dad znali mnie naprawdę, taką jaką jestem z Wami, to byliby przerażeni i zdumieni, zawiedzeni nawet. Cóż ja na to poradzę? Nie zmienię siebie i nie zmienię Was, i nie zmienię swego wspaniałego dzieciństwa, i swoich szesnastu lat, które dla mnie, mimo że jeszcze nie jestem starszą panią wspominającą rzewnie pierwszą młodość — były cudownym okresem. I nie zmienię swojej tęsknoty do Was, do dawnych form życia, mamowej kojącej miękkości, Kingowej niezbędności w każdej ważnej chwili, Krystynowej kanciastej potrzebności bycia blisko, jak powietrze, którym się oddycha. Czasem myślę, że to nie dlatego, że jesteście moją rodziną (każdy ćwok kocha swoją rodzinę), ale że Wy jesteście swego rodzaju ideały, les types tego, co to jest Matka, Ojciec lub Siostra. Całuję Was, Ideały — do następnego listu.

A Krysia o ojcu w liście do siostry:

Myślę, że tak wiele sprawo ojcu teraz dopiero dotarło do mojej świadomości. Tak niewypowiedzianie mi go brak, tak strasznie tęsknię. (…) O chwili spotkania z nim myślę z mieszanym uczuciem. Na pewno będzie oczekiwał, że więcej zrobię, że się dociągnę do jego wymagań. Jak o tym pomyślę czasem w nocy, wstaję i biorę się do pracy. Bo cóż innego mogę zrobić?- Nic… Nic… Wojna jest podła- zabiera córkom ojców wtedy, kiedy ich najbardziej potrzebują.

***

Błaga mnie, żebym i ja do Ciebie w tym duchu pisała. Ale tego nie zrobię, bo żaden dzień nie wraca. Nie będę Ciebie namawiać do oszczędzania sił, bo uważam, że psim obowiązkiem człowieka godnego tej nazwy jest wyharowanie z siebie czegoś na obraz i podobieństwo Boże.

A sam Wańkowicz w jednym z ostatnich zdań swojej powieści pisze do Krysi, w liście, którego ona już nie przeczyta:

Chcę, Krysiu, żebyś w jej duszy żyła nie tylko jako spadek nad siły, ale i jako dzień powszedni, uśmiech niefrasobliwy, nawyk swojski. Więc napiszę dla tej Anny-Krystyny książkę o Tobie i o Domeczku, w którym rosłaś — jakbym w dłonie wziął ciepły kłębuszek życia i niósł między szare mury drapaczy w ten doskonale zorganizowany straszny świat.

Kocham takie książki :)

You Might Also Like

0 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe