"Jest taka wdzięczność..."

21:02:00



Wdzięczność zajmuje w moim życiu ważne miejsce. Co więcej, szukanie plusów tam, gdzie wielu widzi minusy tak weszło mi w nawyk, że czasem dziwię się, jak można inaczej. Czasem jeden piękny widok, albo miły gest potrafi choć na trochę odczarować najgorszy nawet dzień. Swoją drogą lubię czasem mając koszyk pełen zakupów zerknąć za siebie i powiedzieć: wie Pan/Pani co? Pan ma tylko dwie rzeczy, prawda? to niech Pan przejdzie do przodu, zanim ja się z tym wszystkim pozbieram -minie trochę czasu. Reakcje są bezcenne :)
Pisałam o tym TU  jeszcze TU - wdzięczność to coś, czego nigdy w życiu nie chciałabym się pozbawić.

Dziś chciałam napisać o wdzięczności za coś szczególnego. Idealnie jako tło pasuje tutaj TO.
Ten kawałek muzyki to zarazem fragment moich wspomnień, i to właśnie tych wspomnień, za które jestem wdzięczna.

Jedno z tych wspomnień to Mama czytająca mi na dobranoc "Braci Lwie Serce" i opowiadająca "Powrót Taty". Inne wspomnienie: spacery po lesie, wycieczki rowerowe i wszystko to, co do teraz jest częścią mnie. Nawet jeżeli to przeszłość, do której wrócić się już nie da... W jakimś sensie to ta cząstka Mamy, która żyje we mnie nawet jeśli Mamy już nie ma... i cząstka, która dała początek jednej z fajniejszych części mnie.

Czasem, kiedy myślę o mojej miłości do tradycyjnej muzyki francuskiej i celtyckiej (no i szkockiej, irlandzkiej i w ogóle...) - muzyki i tańca przy owej muzyce -zaznaczmy to jasno - moje myśli biegną dalej. Co wtedy widzę? Czasy szkolne, w małej miejscowości na Mazowszu. Pierwsze kroki związane z tradycyjnymi tańcami, coś, co wtedy dla mnie było średnio pociągające, ale po latach, kiedy zbłądziłam na balfolk, to było tak, jakbym weszła na znajomą ścieżkę. Zawsze to całkiem spory powód do radości i wdzięczności.

Przypominam sobie również spotkania z filharmonią w naszej szkole... i tym bardziej na mojej twarzy gości uśmiech - po nie lubiłabym tego, co teraz lubię, gdybym lata tamu się z tym nie zaznajomiła. A zarazem... przypomina mi się coś pięknego, co bardzo lubiła moja Mama.

Kiedy moje myśli wracają do tamtych, szkolnych czasów, nieodmiennie cieszę się, że nie chodziłam do dużej szkoły i dużej klasy... że gdzieś w tym wszystkim, nie byliśmy AŻ TAK anonimowi - co może wtedy nie było dla mnie zaletą, ale dziś jest: bo uniknęłam w ten sposób wielu życiowych kłopotów.

I w końcu jestem wdzięczna też za to, że przez te szkolne lata nie straciłam swojej miłości do książek... co zawdzięczam przynajmniej kilku osobom. Ba, nie straciłam owej miłości do książek nawet w ciągu pięciu lat na filologii polskiej (co przyznam, było już pewnym wyzwaniem, ale cóż, tak też zakochałam się w książkach pana Konwickiego co doprowadziło między innymi do spotkania z nim, więc życie bywa zaskakujące). Ale to już zupełnie inna historia, inna opowieść.

Tak po prostu jestem dziś za to wszystko wdzięczna i chciałabym wysłać uśmiech każdej z osób, do których ta wdzięczność jest skierowana....


Jest taka wdzięczność kiedy chcesz dziękować
lecz przystajesz jak gapa bo nie widzisz komu
a przecież sam nie jesteś płacząc po kryjomu
Niewidzialny jest z tobą co jak kasztan spada
jest taka wdzięcznośc kiedy chcesz całować
oczy włosy niewidzialne ręce
powietrze deszcz co chlapie
zimę saneczki dziecięce
dom rodzinny co spłonął z portretem bez ucha
rozstania niby przypadkowe
kiedy żyć nie wypada a umrzeć nie wolno
jest taka wdzięczność kiedy chcesz dziękować
za to że niosą ciebie nieznane ramiona
a to czego nie chcesz najbardziej się przyda
szukasz w niebie tak tłoczno i tam też nie widać
/ks. Jan Twardowski: Wdzięczność

You Might Also Like

0 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe