Troska czy kontrolowanie?

10:15:00

Generalizując, mam wrażenie, że im mniej poważnie podchodzę do życia, im mniejszą wagę przywiązuję do tego, żeby było po mojemu i żeby mieć rację, im mniej oglądam się na opinię innych, tym przyjemniej mi się żyje.




Swego czasu spięłam się z kimś mi bliskim o podejście do moich zawirowań, zmartwień i problemów. Poczułam się traktowana jak dziecko, które jest słabe, nie wie czego chce i trzeba go "popchnąć" w pewnym kierunku, chuchać i dmuchać... To ktoś, kto choć chce dobrze i troszczy się o innych, robi to bardzo dyrektywnie. To czasem męczy. Może właśnie było mi to potrzebne, bo od tamtej pory jaśniej zaczęłam sobie uświadamiać, z jakimi ludźmi lepiej się czuję a z jakimi gorzej.

Bo z jednej strony cieszę się, że ktoś się o mnie troszczy, że zależy mu na mnie, że go obchodzi jak się czuję, bo to jest fajne.
A z drugiej kiedy ta troska zaczyna mnie osaczać i nie pozostawia miejsca na własną samodzielność, to męczy.

A miodem na moje serce jest, kiedy ktoś akceptuje mnie dokładnie taką, jaka jestem, bo daje mi to konkretnego kopa by marzyć, po swoje marzenia sięgać i pomyśleć czasem, że owszem, fajnie byłoby być bardziej ogarniętym, ale i taka jaka jestem, jestem OK.
I... w końcu niewiele da się zmienić, będąc w stanie permanentnego stresu i przybijania się tym, że jestem niedoskonała i mam wady. Za to bardzo dużo, biorąc spokojny oddech i ... zastanawiając się na spokojnie, co mogę zrobić: teraz.

Ja wiem, że tematyka cytatów będzie o wiele cięższa, ale ... u mnie to nigdy nie były problemy tego rodzaju. 

Owszem, dostałam w życiu po tyłku, ale dla mnie to tylko tyle znaczy, że mam teraz więcej siły by się szarpać z przeciwnościami, bo skoro z tym co było gorzej lub lepiej dałam sobie radę, to z tym co jest i z tym, co niewątpliwie nadejdzie - dam sobie radę również, w końcu kto jak nie ja.

Zostawiam Was z kilkoma cytatami tak w temacie:

To nie jest miłe, kiedy do nas dociera, że niestety, sorry, ale nikt ani nic nas permanentnie nie uszczęśliwi. Ani kasa, ani miłość, ani seks, ani praca, ani podróże, ani nawet rodzicielstwo. Ponieważ w każdym z tych obszarów, prędzej czy później, pojawi się frustracja, niezadowolenie, zmęczenie, złość albo jakiś inny czort. I co? Nagle to, co miało nam gwarantować szczęście, nie spełnia już naszych oczekiwań? Dramat! Katastrofa! Ja tak miałam. Aż się nauczyłam, że mogę chwilowo czuć się bardzo smutna, zraniona, obolała, obrażona, ale na głębszym poziomie jestem jednak szczęśliwym człowiekiem. Jedno nie wyklucza drugiego. Bo ja tak chcę. I jak mi przejdzie to złe uczucie, jak już się przejaśni, pierwsze, co zrobię, to się uśmiechnę. I jeszcze raz uświadomię sobie, że jestem w stanie zero. Że nie jest istotne to, co było, ani co będzie. Jestem tu, tu i teraz.

***

Gdzie jest granica między troską a współuzależnieniem?

- Tam gdzie zaczynam patrzeć na ręce temu komuś, czy ten ktoś się napije, czy się nie napije, tam gdzie zaczynam kłamać po to, żeby tego kogoś chronić, tam gdzie moje myśli są pochłonięte tą drugą osobą do tego stopnia, że mi to nie pozwala żyć mojego życia. Troska jest wtedy, kiedy pogłaszczę cię po głowie i powiem: „Wiesz co, ja się martwię, że tyle palisz, bo cię kocham”. Natomiast współuzależnienie zaczyna się wtedy, kiedy zaczynam chować papierosy, jechać taką drogą, żeby nie przejechać koło kiosku, bo mi się wydaje w mojej głupiej współuzależnionej głowie, że to coś da, że ten ktoś nie skołuje sobie papierosów w inny sposób. Kiedy ja na przykład wyrywam ci papierosa z ręki albo na siłę cię ciągam do lekarza albo zaczynam się obrażać i urządzać awantury. Na terapii uczymy się, że każdy odpowiada za siebie. Jeżeli ta druga osoba nie zazna konsekwencji swojego postępowania, swojego nałogu, to nie wyjdzie z niego nigdy.


A wszelkie cytaty, które wyróżniłam kursywą pochodzą STĄD
Polecam cały wywiad, warto.

You Might Also Like

0 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe