Sinusoida nastrojów, pragnienie porażki i lęk przed sukcesem?
21:52:00Taki mały, optymistyczny akcent na poprawę humoru :)
Dopadł mnie dziś mały spadek nastroju, jeszcze nie dół a już nie za fajnie... I to w dość pokrętnym momencie: mam kilka powodów do optymizmu, zdecydowanie bywałam w gorszych sytuacjach i... Ogólnie jest OK i kilka fajnych rzeczy właśnie mi się zaczyna. Tymczasem ja wpadam w nieciekawy nastrój. Z trudem zabieram się do czegoś, co wiem, że ma sens, wiem że sprawi mi frajdę w ostatecznym rozrachunku... ba, nawet w trakcie wiele zyskam! A ja patrzę ponuro i mam ochotę to wszystko w diabły rzucić. I nie wiem, na co zwalić "winę": na szalejące hormony, niskie ciśnienie czy moje nabyte idiotyczne podejście, które każe mi wybierać porażki i obawiać się sukcesów?
Tak, brzmi może paradoksalnie. Bo kto przy zdrowych zmysłach by dokonywał takiego wyboru?
Myślę, że tak naprawdę większość porażek fundujemy sobie sami... Nastawieniem, obawami... kurczowym trzymaniem się przeszłości i tego, co w niej było złe. I, mimo wszystko, bycie w kiepskie sytuacji ma trochę plusów: pocieszanie, słowa otuchy.
Jakie plusy daje bycie zadowolonym i szczęśliwym? Inni czują się ze mną dobrze, ja czuję się dobrze z nimi. Kolejne rzeczy się udają... a to znaczy, że jeśli ktoś jest przy mnie i cieszy się z moich sukcesów, jestem dla niego ważna. Mimo wszystko, mam wrażenie, że łatwiej pocieszać innych niż dzielić z nimi ich radości. W tym drugim przypadku o wiele łatwiej samemu poczuć się fajtłapą.
Chwilami mam ochotę schować się w mysią dziurkę i nie decydować o niczym. To niemożliwe, wiem. Chwilami mam ochotę rzucić wszystkie te super się zapowiadające rzeczy i nawiać. To akurat możliwe, ale... nie chcę przecież.
Wczoraj dłuższą chwilę rozmawiałam z kimś, kto jest bardzo pozytywną osobą i wiele dla mnie znaczy. Po raz pierwszy od dawna nie "zjeżyłam się", przez większą część tej rozmowy czułam się tak, jakby mimo odległości przepływało między nami ciepło.... pozytywna energia. Może to niewiele ale wystarczająco by pragnąć, żeby jeszcze kiedyś tak było.
1 komentarze
Na zimę! Brak słońca!
OdpowiedzUsuńNic tylko jechac na urlopik przynajmniej na Wegry, albo jeszcze dalej i od razu się w głowie poukłada :D
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.