Wolontariat i pójście w dobrą stronę...
10:52:00Większość planów na ten tydzień kompletnie mi się pozmieniała... Efekt był taki, że wczorajszy wieczór miałam spokojny i wolny. Pomyślałam więc, że czemu by nie? Pójdę na szkolenie Akademii Przyszłości, im szybciej tym lepiej i będę miała je już za sobą. Ostatecznie, jeśli ten tydzień mógł mi tak zwariować, to równie dobrze następny też może a to już mi nie pasuje;) Poszłam więc, a właściwie pojechałam na odległy Imielin, spędzić tam niemal 5 godzin. I ...?
Nie lubiłam siebie za zapał, który miałam na początku odnośnie "Projektora" chociażby. Łał, robimy super rzeczy dla dzieciaków, czegoś się nauczą i będzie super, bo przy okazji będą miały frajdę. A później? Kiedy się przekonałam, że sama niewiele mam szansę w to wnieść, bo moja megaaktywna koleżanka miała tysiące pomysłów i mnóstwo doświadczenia, zrezygnowałam... Straciłam wiarę w sens, że tak powiem.
Teraz było zupełnie inaczej. Może już samo to, że o WIOŚNIE słyszałam od Anety, czy w ogóle za sprawą Szlachetnej Paczki w której też miałam swój mały ale jednak udział. A jednak wszystko to, czego się uczyłam, było dla mnie nowością i może nie sprawiało, że mówiłam sobie w duchu "TAK!!! To jest SUPER pomysł!!!"... za to upewniałam się z każdą chwilą, że to mi właśnie odpowiada i że akurat tutaj pasuję: ze swoim nastawieniem, doświadczeniami, może też i z obawami i wątpliwościami. Nie było słomianego zapału, było za to mówione sobie cichutko w duszy: tak, chcę.
Na czym polega działanie Akademii przyszłości w którą się właśnie angażuję? Teoretycznie raz w tygodniu mam przeprowadzić zajęcia z jednym dzieckiem. Pewnie będą to zajęcia z polskiego. Będziemy się tak spotykać raz w tygodniu na godzinę. Przez cały rok szkolny. W praktyce nie chodzi wcale o przedmiot. Chodzi raczej o to, żeby dziecko uwierzyło w siebie, w swoje możliwości... że może się nauczyć, że jest ktoś, kto dostrzeże w nim pozytywne strony, to co faktycznie robi dobrze. Czy sobie dam radę? Myślę, że "tylko głupiec nie ma wątpliwości"... Myślę, że sobie poradzę...
W pewnym momencie przyszło mi do głowy, że nie umiem inaczej- w pewnym momencie mojego życia było mi trudno, było naprawdę źle- może nawet nie tylko w jednym momencie, właściwie to w wielu. Dostałam wtedy tyle wsparcia i pomocy, wiary we mnie kiedy sama w siebie nie wierzyłam, że czułabym się zupełnie nie w porządku, gdybym sama nie pomogła komuś... Nie bez znaczenia jest też to, że dając, sama coś "dostaję", oczywiście jeśli faktycznie daję dobro, a nie tylko tak mi się wydaje.
Chcę. I wierzę, że umiem.
3 komentarze
podziwiam, doceniam, ja niestety mam takie plany zajęć (+dojazdy) że mi żaden wolontariat nie wypali ;/
OdpowiedzUsuńDane dobro powraca, dlatego chcesz pomagać, a kiedyś te osóbki pomogą innym potrzebującym! Pięknie :)
OdpowiedzUsuńPomagać i być w zgodzie z sobą samym, to najważniejsze. A u Ciebie tak właśnie jest - więc powodzenia i szczere słowa podziwu :) Serdeczności :)
OdpowiedzUsuńChwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.