Scalanie, odnajdywanie (się)
13:01:00Są dni, kiedy nie wierzę, że jestem w stanie poodkręcać to, co sama zaplątałam. Chowam się wtedy w swoim pokoju i desperacko szukam w swoich wspomnieniach Margerytki, która całemu światu mówiła: że JA sobie nie dam rady??? A zaraz udowodnię, że owszem, DAM! Odnajduję tysiące rzeczy, które przypominają mi, że sobie umiem poradzić w trudnych sytuacjach, że nawet wtedy, kiedy sama w siebie nie wierzyłam, wierzyli we mnie inni... i wierzą nadal. Wyciągam z zakamarków stare notatki, zmiany poglądów, budujące książki. Albo uciekam w pozytywne historie. Albo kupuję składniki na uwielbianą zupę z ciecierzycy, w której się wręcz zakochałam i jak cudownie jest znów poczuć w całej kuchni zapach podsmażonego na oliwie selera z cebulką, suszoną pietruszką i ostrą papryką... Albo smażę naleśniki i z lubością wcinam je bez niczego, jeszcze ciepłe.
Są dni, kiedy śmieję się jak szalona, kiedy wreszcie odnajduję to, co jak mi się zdawało czasem, było niemożliwe do odnalezienia: wspólne szaleństwa i uśmiechy, miłość do kotów też wspólna, wymienianie się ulubionymi potrawami, gotowanie dla kogoś więcej niż siebie... i te chwile, kiedy wracam do mieszkania po całym dniu, głodna jak wilk i ktoś mnie częstuje pycha sałatką (a przy tym nie jest moim facetem/siostrą/mamą). Radość czerpana z gry w kosza, z partii szachów i ... szalone plany na spędzenie halloween. I koty, wszechobecne koty, które pakują się na kolana, włażą do szafek i za łóżko, otwierają sobie drzwi, wskakują na kołdrę i mruczą, mruczą, jakby mówiły: Nie, nie pozwolimy Ci się zadręczać, wstawaj i to już i WALCZ, do cholery, WALCZ!
I tylko czasem myśl, że zdarzyło się coś, co mogłoby być tylko snem. Obawy, czy nie patrzę przypadkiem na Ktosia przez niewłaściwe okulary (czytaj: doświadczenia z przeszłości i niepozamykane sprawy), ale chwilowo, nie chcę się w tym grzebać. Będzie OK:)
0 komentarze
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.