Pomysł pojawił się, kiedy zauważyłam, że każdego miesiąca mój post o książce Hope Edelman jest przez Was odwiedzany, czytany, czasem komentowany. Zauważyłam też, że wiele razy trafiacie do mnie po słowach kluczowych związanych ze stratą Mamy. Jako że dla mnie to temat dość szczególny i niełatwy, pomyślałam, że stworzę miejsce gdzie łatwiej będzie mi się podzielić doświadczeniami, wiedzą.
Na pewno łatwiej jest iść po przetartych szlakach, a znając własne doświadczenia, chciałabym choć jedną osobę uchronić przed tym, co sama przeszłam. Jeśli będę wiedziała, że komuś moje słowa choć odrobinę pomogły - będę wiedziała, że było warto.
Czuję się dziwnie. Nigdy czegoś takiego nie zrobiłam, nie wiem nawet, czy to ma sens, czy "trzyma się kupy", czas pokaże.
Założyłam forum.
Jakie i dlaczego to już osobna historia.
Link w razie coś TUTAJ.
Czujcie się jak u siebie.
Zapraszam Was na mały spacer po magicznym miejscu.
Dużo o nim słyszałam, a kiedy tam dotarłam... To niesamowite, ale ciężko to z czymkolwiek innym porównać. To poczucie spokoju, które człowieka ogarnia zaraz za bramą, ta cisza zupełnie inna, jakaś taka uroczysta i wyjątkowa, myśli, które się same uspokajają.
Magicznie.
Zakochałam się w tym miejscu.
Dla spragnionych konkretów:
Jako rzecze ciocia Wiki, Grabarka to góra położona obok wsi o tej samej nazwie w województwie podlaskim, powiecie siemiatyckim, w gminie Nurzec-Stacja. Jest najważniejszym miejscem kultu religijnego dla wyznawców prawosławia w Polsce.
To teraz zaproszę Was na małą fotorelację.
A oficjalna strona TU.
Bardzo powoli...
Są dni, kiedy myślę sobie, że oto już naprawdę idzie ku dobremu i nieśmiało się cieszę. Uśmiecham się do swojego odbicia w lustrze. Biorę głębszy oddech. Śmielej patrzę w przyszłość.
Są dni, kiedy byle głupstwo doprowadza mnie do łez i "idzie ku dobremu" wydaje się pustym stwierdzeniem.
Biegam po sklepach by znaleźć kolczyki, które wiem że po drobnej modyfikacji spodobają się kumpeli, idę z przyjaciółką na drinka bo wiem, że ma dołka, obgadujemy razem pół świata a z rozmów wyrywa mnie dająca nadzieję na coś więcej, słodka wiadomość od kogoś z kim ostatnio hmmm flirtuję zdaje się. Robię po raz pierwszy sesję zdjęciową koleżance w ciąży, na początku trudno odnaleźć się w tej roli, z czasem łatwiej i efekt... zaskakuje mnie na plus. Biegnę na kawę z wieki niewidzianą przyjaciółką i nadrabiamy czas, kiedy się nie widziałyśmy - jakbyśmy widziały się wczoraj, jest tak OK.
A w planach znów celtyckie i szkockie tańce, nadzieja na miłe chwile, tych kilka słów, które może coś znaczą, a może nie znaczą nic:
muszę Cię znów przypadkiem spotkać w autobusie?
I plany dnia na Podlasiu z moją ciocią, w końcu mam nadzieję uda nam się spotkać. Może nawet specjalnie z tej okazji powstanie ciasto marchewkowe :)
Hmmm więc ogólnie chyba faktycznie idzie ku dobremu, choć czasem... ciężko.
gotowa w każdej chwili
zsunąć się z nieba
runąć we wszechświat
jestem jak owoc dyni
dojrzały gotów rozpęknąć
i wydać ze swego wnętrza
plon ziarna
jestem jak rozdeptany ptak
w agonii
rozczesujący dziobem skrzydła
podziwiający ich wietrzną konstrukcję
jestem jak błysk słońca
na ciemnym metalu drzwi
które prowadzą we wszechświat
Halina Poświatowska
Tydzień temu na blogu pojawił się przewrotny tekst o tym, jak zaszkodzić osobie, która cierpi z powodu utraty kogoś bliskiego. Dziś więc tak dla równowagi: kilka rad dotyczących tego, jak w tak delikatnej sytuacji nie być słoniem w składzie porcelany. Jeśli ktoś Ci bliski jest w żałobie, a Ty nie wiesz jak się zachować, to myślę, że ten tekst może Ci trochę rozjaśnić w głowie.
1. Jeśli nie wiesz, co powiedzieć to powiedz: nie wiem co powiedzieć. Nie udawaj, że wiesz doskonale, jak się zachować, daj spokój z pozowaniem i ukrywaniem faktu, że w obliczu takiej straty najzwyczajniej nie wiesz jak zareagować. Świat się nie zawali jeśli to przyznasz, a na pewno druga osoba poczuje się choć odrobinę lepiej.
2. Bądź. Powiedz, że gdyby Cię potrzebowała - jesteś, wysłuchasz, pozwolisz się wypłakać, przytulić. Myślisz, że to niewiele? Wręcz przeciwnie, to bardzo dużo. Czasem o wiele więcej, niż mogłoby się wydawać.
3. Czasem z pozoru drobne rzeczy są ważne, jeśli możesz czasem zrobić coś typu: zrobić zakupy, odebrać dziecko z przedszkola, ugotować dobry obiad czy zabrać na spacer- zrób to. Choć nie na siłę.
4. Uszanuj pragnienie zostania sam na sam z własnymi myślami. Uszanuj, że może nie chcieć "wyjść do ludzi", uśmiechać się sztucznie i spędzać czasu na radosnych aktywnościach.
5. Zaakceptuj sposób, w jaki przeżywa swoją żałobę. Jedni odcinają się od ludzi, ubierają się w czerń od stóp do głów, inni bawią się do upadłego i nie założą nawet czarnej wstążki. Jednak ocenianie ludzi pod kątem tego, co robią, a czego nie - jest słabe. Ile ludzi, tyle sposobów przeżywania straty, a nie nam oceniać, który z nich jest "jedyny słuszny".
6. Pozwól płakać. Tak po prostu.
7. Daj odczuć, że niezależnie od wszystkiego, jest dla Ciebie ważną i tak samo wartościową osobą. Że szanujesz ból, a jednocześnie traktujesz ją normalnie, zwyczajnie i bez bezsensownego użalania się.
8. Załóż, że wiele z różnych gwałtownych emocjonalnych reakcji wiąże się z tym, że cierpi z powodu straty, a to cierpienie ją przerasta. Branie tego do siebie, albo jeszcze gorzej: reagowanie tym samym i wdawanie się w sprzeczki jest jednym z gorszych pomysłów.
9. Załóż, że żałoba to taki proces, który po prostu trzeba przetrwać, nie da się go przyspieszyć, przeskoczyć pewnych etapów, czy w ogóle go uniknąć. Daj czas, po prostu. To, czego człowiek sam sobie nie pozwoli przeżyć od początku do końca, wcześniej czy później wróci ze zdwojoną siłą, niszcząc. Co prawda nawet "dobrze" przeżyta żałoba nie sprawi, że przestanie boleć, ale na pewno pozwoli cieszyć się życiem.
10. Miej oczy szeroko otwarte. Jeśli widzisz, że z drugą osobą dzieje się coś złego, nie wahaj się poszukać pomocy. Nie powiem Ci, że po takim a takim czasie żałoba powinna minąć, albo że po takim i takim już się nie płacze. Ale jeśli będziesz mieć poczucie, że dzieje się coś złego, nie wahaj się przekonać do pójścia do psychologa czy psychiatry- to nie wstyd, a czasem może uratować życie.
Postanowiłam się skusić, bo czemu by nie :)
Na blogu Jest Rudo - po prostu uwielbiam te wyzwania!
Jeśli podoba się Wam pomysł, zapraszam Was TU po szczegóły, gorąco polecam.
Na blogu Jest Rudo - po prostu uwielbiam te wyzwania!
Jeśli podoba się Wam pomysł, zapraszam Was TU po szczegóły, gorąco polecam.
Któregoś razu na moim profilu na fb zagościł tenże cytat. Jakże życiowy w kontekście moich ostatnich życiowych doświadczeń. Czemu? Przyszło mi się pożegnać z kilkorgiem osób więcej niż sądziłam. Czy też może inaczej: przyszło mi się pożegnać ze złudzeniami, że dla tej garstki osób znaczę cokolwiek.
Odchorowuję to, zwyczajnie jest mi smutno i przykro.
Dzień po dniu praca, rozmowy z ludźmi dla których jestem ważna i z wzajemnością, odsypianie, sprzątanie i nadganianie.
Stale jednak ilość rzeczy "z tyłu głowy" jakaś pozostaje i wyrzutem sumienia jest.
Wracając jednak do mostów, tych metaforycznych i tych mniej...
Warto dodać, że tuż po tym pierwszym obrazku miałam chęć ustawić sobie na zdjęcie w tle zgoła inne zdjęcie, również związane z mostami. Zwłaszcza z jednym. Zdjęcie mocno metaforyczne. Niby most co powinien łączyć, a jakiś... niepełny. Z jednej strony coś się skończyło, z drugiego brzegu jakiś ciąg dalszy, ale połączenia między nimi póki co brak. A czemu? Bo coś się wy-pa-li-ło. Było płomiennie, było gorąco, fajerwerki wręcz, a został popiół i wypalone resztki. Coś jest w trakcie odbudowywania, ale to trwa i trwa a efekty jak na razie marne. A wbrew pozorom nie piszę o swoim życiu. Choć może troszkę też.
To zdjęcie wydało mi się ostatecznie nieco nazbyt dwuznaczne w kontekście poprzedniego obrazka i historii mostu ze zdjęcia:
Dla nieobeznanych z tematem: powyżej Most Łazienkowski, zapalił się w Walentynki, 14.02.2015 i był gaszony ok. 12 godzin, płonął tak skutecznie że naruszyła się konstrukcja mostu i od wtedy jest w naprawie, wieść głosi, że jesienią będzie czynny... późną jesienią. Póki co jego brak spędza sen z powiek mieszkańcom stolicy, zwłaszcza z praskiego brzegu...
Sami więc rozumiecie że gdybym go wrzuciła na swoje zdjęcie w tle, po tym poprzednim byłoby to cokolwiek... nie do końca OK.
W każdym razie owszem, uczę się stale jakie mosty przekraczać a jakie palić - jedynie w sensie metaforycznym... Po co wracać do czegoś, co raniło, niszczyło po wielokroć? A człowiek jak ten bumerang, bez sensu, jak ćma w ogień, oby już więcej nie...
Mówią, że człowiek się łatwo przyzwyczaja do dobrego i to prawda: jeśli ktoś traktuje mnie z szacunkiem i czuję, że jestem dla niego wartościowa, coraz mniejsze ryzyko, że złapię się na lep pustych słów i fałszywych obietnic.
Z a c z n i j . Tak się czyści zatrutą rzekę. Jeśli się boisz niepowodzenia, zacznij mimo to, a jeśli nie można inaczej, to ponieś klęskę, pozbieraj się i zacznij od nowa. Jeśli znów się nie uda, to co z tego? Zacznij jeszcze raz.
To nie porażka powstrzymuje - to niechęć do zaczynania od początku powoduje stagnację. Co z tego, że się boisz? Jeśli się obawiasz, że coś wyskoczy i cię ugryzie, to niech się to wreszcie stanie. Niech twój strach wyjrzy z ciemności i cię ukąsi, żebyś miała to już za sobą i mogła się posuwać dalej. Przezwyciężysz to. Strach minie. Lepiej, żebyś wyszła mu naprzeciw, poczuła go i pokonała, zamiast mieć w nim wieczną wymówkę od czyszczenia rzeki.
Clarissa Pinkola Estes "Biegnąca z wilkami"
Dziś kilka złotych, srebrnych i posrebrzanych rad - jak sprawić, by przeżywanie żałoby było jeszcze trudniejsze. Bo jakby to powiedzieć... co to takiego, stracić kogoś? To przecież taki banał, nic nieznacząca rzecz, przecież każdy kogoś stracił, każdy wie, jak to jest i każdy wie, co najlepiej w takiej sytuacji zrobić. A co, jeśli nie? Cóż, jeśli nie wie, to niech przeczyta ten tekst.
1. Mów, że nie ona jedna straciła kogoś bliskiego, że wielu ludzi musi sobie radzić z taką sytuacją. Że przecież tylu ludzi zostało blisko niej i dla nich musi żyć. Że nie ona pierwsza i nie ostatnia.
2. Pytaj: długo jeszcze będziesz beczeć? No weź już nie płacz, ile można?
3. Drąż temat: bardzo cierpisz, bardzo Ci jego/jej brakuje?
4. Bądź gruborskórny jak tylko się da: im szybciej się uodporni, tym lepiej. Życie nie jest różowe, a im szybciej ktoś się otrząśnie, tym lepiej.
5. Mów: moja mama... (przyjaciółka, koleżanka, szwagierka) poradziła sobie szybko ze stratą, nie rozumiem, dlaczego Ty... Przecież świadomość tego, że inni poradzili sobie szybciej i skuteczniej, dodaje skrzydeł jak nic innego.
6. Dawaj złote rady w stylu: to powinnaś, tamtego nie powinnaś, musisz, powinno się, dobrze jest, nie zastanawiając się, czy te konkretnie rady mają zastosowanie w tej konkretnej sytuacji. Rady to rady, powinno się je przyjąć.
7. Namawiaj na wyjście do ludzi, przecież nie można siedzieć w domu, albo spędzać godzin na cmentarzu albo w domu na rozmyślaniach, po co? Wyjść do ludzi i wszystko stanie się prostsze.
8. Rób z siebie ofiarę jak to wiele z siebie dajesz, a ta druga osoba ani trochę tego dobra nie docenia, jest niewdzięczna, nie umie nawet się ucieszyć, że ktoś chce coś dla niej zrobić i w ogóle jest jakaś nie tego.
9. Wypominaj, jak wiele poświęcasz by było lepiej, jak wiele Cię to kosztuje, że przecież musisz, że przez wzgląd na zmarłą osobę i tak dalej. To najlepszy sposób na sprawienie, by być w końcu docenionym.
10. Na każdym kroku "wiedz lepiej".
Powyższa lista obejmuje zachowania, które w czasie kiedy cierpiałam po śmierci Mamy najbardziej pod słońcem wytrącały mnie z i tak chwiejnej i kruchej równowagi.
Mam dziwne wrażenie, że nie tylko ja tak czułam i nie tylko wokół mnie były osoby z takim nastawieniem.
Za tydzień tekst o zachowaniach zgoła odmiennych czyli: jak pomóc komuś, kto cierpi.
Swego czasu wyszłam z dość dziwnego założenia, mianowicie, że za wiele jest rzeczy, które chciałabym czasem porobić, więc z niektórych zrezygnowałam.
Jedną z takich rzeczy było rysowanie.
Tak więc suche i olejne pastele poszły w odstawkę, kredki też. Dałam sobie spokój.
Po czym ostatnio przeczytałam o relaksującym kolorowaniu mandali, kupiłam sobie blok z mandalami, na początku wykorzystywałam kredki bambino które miałam, a później... później stwierdziłam, że czas zaszaleć i nabyłam sobie paczkę kredek Bambino w drewnie i paczkę pisaków... Jako że w sumie sezon na to.
I dopiero mnie olśniło jak mi tego brakowało.
I wiecie co, nie zamierzam już rezygnować z rzeczy, które mi sprawiają frajdę, o nie :)
W sierpniu czytałam malutko, ale zawsze to coś, jak na ten zwariowany czas to było i tak dużo...
1. Khaled Hosseini: Tysiąc wspaniałych słońc
Bardzo, bardzo, bardzo polecam, po prostu świetna książka i tyle :)
Zaczytałam się w niej jak szalona, strasznie mi się podobała.
2. Andrzej Pilipiuk: Norweski dziennik, tom 1 Ucieczka
To podejście do Pilipiuka było już o wiele bardziej udane, całkiem przyjemna lektura, zwłaszcza na lato właśnie.
Nie tylko dla młodzieży, choć przede wszystkim młodzieży najbardziej się spodoba.
3. Andrzej Pilipiuk: Norweski dziennik, tom 2 Obce ścieżki
Kontynuacja, też zgoła przyjemna.
Został mi jeszcze tom 3, ale jestem w trakcie więc o nim napiszę za jakiś czas.
Dostałam dwie paczuszki koralików z komentarzem: zrób sobie coś ładnego.
Dokupiłam zawieszkę, i cóż, zrobiłam.
Efekt poniżej ;)