Poudawajmy że obchodzą nas ludzie

19:38:00


"Człowiek z sercem na dłoni" - mówi się czasem. Zwykle o ludziach, którzy stale coś dla innych robią, a to wysłuchają, a to pomogą w przeprowadzce, przeinstalują Windowsa do 8.1 albo pójdą z Tobą na lody kiedy jest Ci źle. Macie czasem tak, że niby wszystko dobrze, niby OK, a czujecie przez skórę, że nie ma w tym za grosz ciepła i życzliwości?

Od razu napiszę, że poniższy tekst nie oznacza, że straciłam wiarę w ludzi. Oznacza jedynie, że straciłam złudzenia do niektórych osób, po tym, jak spotkałam na swojej drodze ludzi naprawdę życzliwych i ciepłych. Tym samym przestałam się zachwycać tym, co było jedynie namiastką, doceniłam to, co rzeczywiście było ciepłem i życzliwością. A to pozwoliło mi iść dalej i naprawdę zmienić coś w swoim życiu.

Wyobraź sobie człowieka, który robi wiele dla innych. Wolontariat jeden, drugi, praca, znajomi, Wysłucha, kiedy Ci źle, wyciągnie z domu, namówi na spacer, lody. Niby powiesz sobie: łał, że też on na to wszystko znajduje czas, że też mu się chce. Wypisz-wymaluj człowiek z sercem na dłoni właśnie.

Ale co kiedy Ci powiem, że nie masz mu czego zazdrościć?

Czasem, gdy poznaję kogoś takiego, jednym z dojmujących doznań i odczuć staje się takie, które mówi: eh, coś tu jest nie tak. Patrzysz i masz poczucie, że za tymi całymi staraniami dla innych nie ma ani odrobiny życzliwości, ciepła, prawdziwego zainteresowania. Tylko chłodna kalkulacja.
To tak, jakby ktoś uznał, że chce sprawiać wrażenie kogoś bardzo pomocnego i życzliwego, chce mieć wokół siebie wielu ludzi na których będzie mógł liczyć, więc postanawia popracować nad tym by stać się "jak inni".

Więc "jak inni" robi dla innych dobre rzeczy, podpatruje co owi inni robią i sam wciela to w życie. Jest miły, życzliwy i pomocny. Znajduje czas dla innych. Dba o nich. Tylko czasem, kiedy patrzysz mu w oczy, widzisz że nie sprawia mu to większej frajdy. Widzisz, jak się czasem zmaga, jak jest mu niezręcznie, jak wręcz uwiera go to, co robi. Jak bardzo go męczy to bycie dobrym, życzliwym, wyrozumiałym i empatycznym przynajmniej z pozoru.

I z całą mocą dociera do Ciebie, że to wszystko, co robi, nie jest potrzebą serca, a chęcią nieodstawania zbytnio od innych, chłodną kalkulacją pozwalającą wieść pozory życia pełnego sukcesów, zapracowywaniem na możliwość uzyskania czegoś od innych.

I to ostatnie zdanie to absolutnie nie przesada: własne stwierdzenie kogoś, kto takie podejście do życia praktykuje, niemalże cytat. Jestem egoistą, robię coś dla innych, bo wiem, że wtedy mogę coś od nich uzyskać. Nie obchodzą mnie ludzie, nie zależy mi na nich. Słuchasz czegoś takiego i wymiękasz, myślisz sobie: nie, nie można być takim człowiekiem. Owszem, można. I lepiej dla Ciebie jak uwierzysz w to jak najszybciej, oszczędzisz sobie wielu rozczarowań...

Patrzysz uważniej i wiesz, że tego kogoś zraniono zapewne dość mocno. Widzisz to, chcesz pomóc, ale w jakimś momencie się orientujesz, że być może pomóc nie jesteś w stanie. A nawet jeśli pomożesz, to perspektywa powtórnego dostania po głowie nie wydaje się być zachęcająca. Później uświadamiasz sobie, że jeśli kogoś zraniono, to powinien sam zadbać o pomoc dla siebie, a nie szukać półśrodków i chwilowego zniwelowania bólu. Jeśli coś Cię niszczy, lepiej pogadać z przyjaciółmi albo psychologiem, a nie niszczyć innych. Proste.

I tylko czasem myślę sobie, że nawet takie spotkania mają plusy: później spotykasz kogoś, kto jest życzliwy... bo taki po prostu jest. I doceniasz to maksymalnie, ciesząc się, że teraz naprawdę umiesz to docenić.

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Musimy zobaczyć puste oczy rozmówcy, żeby docenić ogień w oczach innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, dreamu, zastanawiam się tylko czy nie za łatwo czasem spłonąć w tym ogniu w czyichś oczach, jak ćma co nie przywykła...

      Usuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe