Gorzko-słodko, słodko-gorzko

23:19:00


To opowieść na wieczór przy świetle świec, z zapachem anyżu w tle i szumem wiatru za oknem. Opowieść o nieuchronnych chwilach smutku, które przychodzą, kiedy po zabieganym dniu znajdziemy się w końcu sam na sam z własnymi myślami. Opowieść o chwilach ulotnej radości dającej nadzieję że jeszcze będzie pięknie.

Będzie słodko-gorzko.

Usilnie staram się zapomnieć, nie tęsknić, nie czuć bólu zranionej dumy. Nie myśleć o tym, że ktoś, kto był i jest dla mnie ważny, bez chwili zawahania zniszczył wszystko to, co było dobre i piękne, podkreślając, że dla niego liczy się tylko on sam. Pół biedy, gdyby to był pierwszy raz. Nie był. Dawanie kolejnej szansy byłoby tu nawet nie brakiem rozsądku, a wręcz proszeniem się o kolejne łzy. Zresztą, dawać szansę mogłabym komuś, kto choć odrobinę zabiega o znajomość ze mną, a nie komuś, kto po kilku piwach mówi mi masę przykrych rzeczy i milknie na miesiąc. Tak więc, to koniec mojej 'przyjaźni' z Królikiem.

Ale przecież są też piękne chwile. Rozmowy z przyjaciółmi, chwile spędzone z dawno niewidzianymi znajomymi, długie minuty wiszenia na telefonie z ludźmi, z którymi lubię rozmawiać. Hektolitry herbaty i kawy, własnoręcznie upieczone ciasteczka i słowa, które chce się w końcu wypowiedzieć.

A jednocześnie są też chwile, w których lepiej byłoby wyłączyć myślenie i nie zastanawiać się ani nad przyszłością, nad jutrem, ani nawet na najbliższymi minutami. Ot, po prostu być całą sobą, cieszyć się chwilą, nie zastanawiać się i nie myśleć, nie gdybać, nie analizować, nie szukać dziury w całym. Gdyby to tylko było łatwiejsze.

Nawet najfajniejszą i najbardziej pełną życia chwilę moja głowa potrafi kilkoma cięższymi myślami zniszczyć. Kilka cięższych myśli, które nie dają się przegonić. Pierwsze problemy ze złapaniem oddechu. Podenerwowanie. Desperackie próby złapania głębszego oddechu. Kolejne niepowodzenie. Narastająca panika. Ramiona jak z waty. Wrażenie, jakbym miała za chwilę zemdleć. Próby opanowania paniki, powrotu do normalności, skupienia na tańcu na nowo. Niepowodzenie. Wyjście z sali pełnej ludzi. Desperackie próby uspokojenia się. Stopniowy powrót do normalności w ciszy. Oddech się uspokaja. Znów mogę normalnie oddychać. Łzy bezsilności spływają po mojej twarzy, zmywam je zimną wodą. A było już tak pięknie. Zdążyłam już zapomnieć jak to jest mieć atak paniki.

Sama tego do końca nie rozumiejąc, najpierw napisałam Ktosiowi, żeby się bynajmniej nie martwił jakbym zniknęła z zajęć niespodziewanie, albo jakbym marnie wyglądała- dam sobie radę. Nie spodziewałam się jedynie, że Ktoś zacznie temat drążyć i siłą rzeczy przyznam się do wszystkiego, łącznie z tym, że wkurza mnie własna słabość i to, że jednego dnia mogę przebiec 5 km w 37 minut a następnego nie mogę złapać oddechu, bo w mojej głowie zagościło kilka ciężkich myśli. Nie spodziewałam się czegoś jeszcze. Że od Kogoś, kogo znam od zaledwie kilku miesięcy, doznam więcej empatii i zrozumienia niż od Królika, który znał mnie od prawie czterech lat.

Czasem dalej dopadają mnie strachy. Czasem znów mam ochotę nawiać możliwie szybko i daleko. Czasem, mając świadomość, że spontanicznie podzieliłam się kawałkiem swojej codzienności zwykle skrzętnie ukrywanym, czuję się niezręcznie. Słyszę kroki za sobą i wiem, z kim się za chwilę przywitam - i część mnie chciałaby się schować w najciemniejszym zakamarku. Nie, nie ma mnie, nie zranisz mnie, nie pozwolę się do siebie zbliżyć, nie pozwolę się skrzywdzić. Choć, w sumie, ja przecież czuję że skrzywdzić mnie nie chcesz. Więc OK, postaram się nie uciec, choć swobodna konwersacja momentami mnie przerasta, jestem Ci bardzo wdzięczna, że nie zadajesz niewygodnych pytań.

Tylko czasem dalej szklą mi się oczy, kiedy pomyślę o swoim durnym, głupim, absurdalnym i nic nie wartym zapatrzeniu w Królika, o miłych chwilach, które znaczyły coś tylko dla mnie, o złośliwych i zjadliwych żartach i docinkach za którymi tęsknię... Ukłucie żalu, kiedy z kimś w podobny sposób żartuję i to nagłe skojarzenie. Do diabła z tym. Kiedyś zapomnę. Chyba jednak najpierw to porządnie odchoruję.

I może kiedyś odważę się spojrzeć w oczy w takim samym kolorze jak moje i będę czuła się na tyle bezpiecznie, że będę w stanie rozmawiać i o tym, o czym dotąd tylko pisałam. Kiedyś. Może to zresztą wcale niepotrzebne.

Na razie tyle jeszcze spraw czeka aż je sobie poogarniam.

A tymczasem, idealnie pasuje mi tutaj TO.



You Might Also Like

3 komentarze

  1. bardzo osobiście dziś u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. " ...o złośliwych i zjadliwych żartach i docinkach za którymi tęsknię..."
    "... Że od Kogoś, kogo znam od zaledwie kilku miesięcy, doznam więcej empatii i zrozumienia niż..."

    Jest ktoś miły i fajny w Twoim otoczeniu, a Ty tęsknisz za tym, by ktoś Cię ranił?

    OdpowiedzUsuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe