Książkowo-filmowo czyli na fali emocji

11:51:00



Przez część świąt chorowałam, leżąc w łóżku z gorączką. Później pierwszy tydzień nowego roku też przechorowałam. Czasem ciężko było nawet czytać książkę, w gorączce literki średnio dają się czytać, kaszel męczy, gardło boli... więc nadrobiłam oglądanie filmów.

Tylko okazało się, że to nieco bardziej skomplikowane. Filmy siłą rzeczy budzą we mnie więcej emocji. Czasem trudno mi się nawet (na początku) wciągnąć w oglądanie filmu, skupić swoją uwagę na tyle, by się w film "wciągnąć" i obejrzeć go do końca.

Dla porównania, w książkę jestem się w stanie o wiele łatwiej wciągnąć, zaczytać się i zapomnieć o całym świecie już od samego początku. Choć opowiadana historia przepływa jakby gdzieś obok mnie, fascynuje, zaciekawia, nie pozwala się oderwać... nie staje się jednak częścią mnie, angażuje umysł, z reguły emocje zostawiając w spokoju. Chyba bardziej pomaga się oderwać od tego co na co dzień, odłożyć na chwilę własne życiowe dylematy, emocje szarpiące duszę i wszystko to, co nie daje spokoju- pod warunkiem, że się w książkę wciągnę ;)

Pamiętam jak płakałam nad książką "Samotność w sieci", ale niewiele było książek, które poruszyły mnie aż tak. Zresztą czytając tę książkę miałam naście lat.

Film za to, jeśli trafia w jakieś czułe punkty, to niejako eskaluje te emocje, które mam w sobie, nie pozwala zapomnieć, a może po prostu: jest pretekstem by przyznać się do różnych emocji, poczuć je... i zapomnieć. Zamknąć za sobą jakieś drzwi.

Choć osobną historią są filmy na podstawie książek, czasem bywają udane i cenię wtedy książkę za książkę a film za film, w obu widząc fajne strony i doceniając je (jak w przypadku "Atlasu chmur" chociażby, ale zwykle porównanie między jednym a drugim wygląda niestety tak:



You Might Also Like

2 komentarze

  1. A to ciekawe. Ja w sumie nie mam takiego podziału. Zawsze praca umysłu łączy się z emocjami i potrafię się nadal poryczeć przy książce.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Baardzo wiele filmów powstaje na podstawie książek, ale często nawet o tym nie wiemy :) Bardzo mi się podoba ten drugi obrazek :D
    Faktycznie łatwiej się popłakać na filmie, ale to chyba wynika z tego, że rzeczywistym obrazem/dźwiękiem łatwiej wpłynąć na emocje, niż samą wyobraźnią. To też zależy od wyobraźni i od autora (i tego, jak nam podchodzi), a obraz filmowy jest jednoznaczny.

    OdpowiedzUsuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe