Migawki pięknych chwil - SIERPIEŃ
23:11:00
Miło czasem sobie przypomnieć, co działo się w ostatnich tygodniach - tak namacalnie :)
Tak więc zachód słońca na Grochowie, pelargonie kwitnące na całego, próby poprawienia sobie humoru w pracy w czasie ciężkiego pierwszego tygodnia sierpnia i babski wieczór spędzony na oglądaniu filmu z Tomaszem Kotem. Niebo uchwycone pomiędzy budynkami nad Przestrzenią Prywatną... I moje szaleństwo w postaci czarnych pazurków z zielonym brokatem.
Zachodów słońca ciąg dalszy, tu: Park Skaryszewski i Jezioro Kamionkowskie. Spacery nad Wisłą w okolicach Portu Czerniakowskiego i robienie zdjęć pogodnego nieba nad Wisłą. Zdjęcia lampionów, kiedy wracałam zakręcona z jednej z pierwszych sesji muzyki irlandzkiej. I lody bardzo nietypowe: na dole chrzanowe, na górze bzowe - mniam!
I znów do znudzenia zachwyty tego, co mi z zapałem rozkwita na parapecie. Kawa z bitą śmietaną i miodową polewą, parasolka, która suszyła się w pracy po ulewie (tak, kupienie właśnie takiej parasolki było idealnym pomysłem) i późniejszy wschód słońca.
Kolorowanie jeszcze raz, czyli kolejna mandala.
Babski wieczór z Pa. czyli malowanie pazurków, pyszna kawa, granie we wciągającą grę i ogólnie niesamowity czas.
Rowerowa wyprawa w czasie której zrobiłam ponad 36 km - przez Bemowo, Młociny i jeszcze dalej, brzegiem Wisły od Mostu Marii Skłodowskiej-Curie aż do Mostu Łazienkowskiego :)
I moje małe "zboczenie" czyli zdjęcia dźwigu tym razem na tle pięknego wieczornego nieba kiedy szłam na celtyki, znów te zachwyty nad moim parapetem i powodzią kwiatów na nim, lody tym razem o smaku śliwki z fiołkiem. I zdjęcie loesje zrobione kiedy wracałam z sesji muzyku irlandzkiej na świeżym powietrzu - wspomnienie chwil, które ta sesja zapoczątkowała i mnóstwa emocji - na pewno zostanie we mnie na dłużej...
Rozmowy poważne i zgoła niepoważne na kocyku gdzieś w okolicach Książęcej, miłe chwile nie do zamienienia na cokolwiek innego, i jak ja to nazwałam: desperackie szukanie lata w tej już zgoła jesiennej aurze.
Znów kolorowanie mandali, tym razem w wersji everything is blue, nowa kolorystyka telefonu (tak, musiałam!), słodkości na lepszy dzień i znów oglądanie wschodu słońca w pracy a później jeszcze zachodu słońca na Grochowie. I rozkwitająca kolejne pelargonia na moim oknie.
Spacer po Łazienkach po deszczu, jak pięjnie (choć zmokłam później bardzo, warto było!)
Znów zachwyty pelargoniami, kolorowanie mandali w wolniejszych chwilach i upieczone po raz pierwszy od dawna marchewkowe muffinki.
Dużo czerwieni: tak na pazurkach jak i na parapecie, a później ostatni tak spokojny weekend: oszczędzanie nogi, więc spokojne spacery po parku i jedzenie pysznych lodów - tu akurat gruszka z karmelem plus lody borówkowe, a później znów loesje i polowanie na piękne, choć już nieco jesienne kadry.
I piękna niedziela, kiedy się z Ma. pałętałyśmy po Śródmieściu co skończyło się nie tylko pysznym jedzonkiem TUTAJ ale i zarazem niecodzienną sesją zdjęciową. I całkiem dobrymi lodami (zwłaszcza pistacjowymi!) w Tłustym Kotku (tak, nazwa cudna, a to ten kotek co tam sobie na zdjęciu na dole wygląda niecnie).
A jeszcze tego samego wieczoru Praga Północ, a dokładniej Ząbkowska, koncert i ogólnie bardzo udany wieczór... znów zachwyty moją parapetową roślinnością, a poza tym już poniedziałkowe spotkanie z muzyką...
Długi, długi spacer, na którym potknęłam się tak skutecznie, że rozpłakałam się z bólu, bo nie ma to jak uderzyć się w miejce, które i tak bolało. Jednak spacer był cudny, zrobione zdjęcia piękne, jednak strasznie lubię Park Fosa czy też inaczej, stoki Cytadeli.
A później jeszcze te zachody słońca nad Wisłą...
I to by było mniej więcej na tyle, powiem tak: nie nudziłam się w sierpniu bynajmniej :D
0 komentarze
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.