Pięć osób, które spotykamy...

14:45:00

... najczęściej :)
Co więc z osobami, które spotykamy najczęściej? Cytat, który idealnie oddaje w czym rzecz, nieraz już do mnie wracał, w różnych okresach życia i w różnych sytuacjach. I niemal za każdym razem przekonywałam się, jak bardzo jest prawdziwy. Dlatego zadałam sobie pytanie: kim TERAZ jestem?



To szalenie istotne z kim rozmawiam i kto ma na mnie na co dzień wpływ. Kiedy teraz się zastanawiam, kim jest pięć osób, z którymi spędzam najwięcej czasu, ale też z którymi najwięcej piszę i rozmawiam, do głowy przychodzą mi:

Ma.
Nie sądziłam, że umiem się przed kimś tak otworzyć. Ani nie sądziłam, że inna osoba może mnie tak dobrze zrozumieć. OK, mamy tak samo na imię, jakbym nie pamiętała ;) No ale mimo wszystko, nie da się tym wytłumaczyć tylu podobieństw między nami...
A tak serio, jeszcze czasem jest mi nieswojo z tą akceptacją i ciepłem, które mnie z jej strony spotyka, to takie niepodobne do moich dziwnych rodzinno-koleżeńskich doświadczeń. Tak, jestem dziwna.
Inna rzecz, że to jedna z osób, które umieją i chcą mówić, że lubią ze mną spędzać czas, że tęsknią i że to, co jest - jest dla nich ważne i istotne.
Gdybym miała się zastanowić, czego się uczę od Ma. to byłoby to na pewno akceptowanie siebie i takie pozytywne, nieoceniające spojrzenie na świat, a zarazem zwracanie uwagi bardziej na pozytywy niż negatywy w rzeczywistości, która nas otacza.

Ciocia
Nasze bliższe relacje zakiełkowały, kiedy spytała mnie, jakie mam plany na święta wielkanocne i czy jeśli nie mam szczególnych planów, nie chciałabym przyjechać do mojej rodzinki. Potrzebowałam jednak jeszcze wielu miesięcy by przyjąć wszystko to, co dobre i umieć rozmawiać otwarcie o niemalże wszystkim, wisząc na telefonie godzinami, tudzież pijąc nalewkę wieczorem po dniu, kiedy się szwendałyśmy po Podlasiu. Rzadko się widzimy, ale zdecydowanie duuuużo rozmawiamy i to dla mnie wiele znaczy. Świadomość tego, że mogę z kimś z rodziny pogadać otwarcie m.in. o mojej najbliższej rodzinie bardzo wiele mi daje. Kiedyś nie sądziłam, że to w ogóle będzie możliwe.
Inna rzecz, że trochę dzięki niej "odmarzam" bo to mimo wszystko fajne, kiedy ktoś mi "matkuje" - w mojej sytuacji to wręcz bezcenne.
Gdybym miała powiedzieć, czego się od cioci uczę - to na pewno cieszenia się z życia, nieprzejmowania się pierdołami i uśmiechu na co dzień.

Pan Uśmiech
Pomyślałam, że tak najprościej mi będzie o nim napisać: Pan Uśmiech. Nie tylko dlatego, że dużo się uśmiecha, ale i dlatego, że ilekroć na niego patrzę kiedy rozmawiamy, widzę jego przesympatyczną twarz, nie umiem inaczej, jak tylko się uśmiechnąć, bo strasznie, ale to strasznie go lubię. W czasie kiedy znał mnie mało i krótko, mimo to zwrócił uwagę, że miewam smutną minę i zaoferował, że gdybym potrzebowała pogadać, to on jest. I tak w pewnym momencie nasze rozmowy weszły na nieznane nam dotąd obszary i oprócz tematów pozytywnych, lekkich, łatwych i przyjemnych, poszerzyły się o te trudniejsze. Mało jest osób, które potrafią jednocześnie mnie zmotywować żebym się ogarnęła (nie dołując mnie jednocześnie jeszcze bardziej), sprawiając zarazem, że zapominam o wszelkich smutkach i się uśmiecham. Uśmiecham? Hmmm czasem wręcz wybucham śmiechem i płaczę ze śmiechu, jak by jednak na to nie patrzeć, jest to bezcenne doświadczenie.
Super mieć takiego kumpla.
Czego się od niego nauczyłam ale chyba uczę dalej? W jakimś stopniu na pewno tego, by skupiać się na tym, co już mam, niż dołować się, że czegoś nie mam, nie umiem, nie potrafię. W jakimś sensie też akceptacji siebie i niepozwalania na to, by ktoś, kogo dopuszczam blisko siebie, dołował mnie swoją krytyką i nieakceptacją tego, jaka jestem.

Ha. :)
Powiedziałabym, że znajomość z Ha. jest dla mnie takim pozytywnym promyczkiem, nastrajającym optymistycznie do świata i pozwalającym się cieszyć z życia bardziej :)
Cenię Ha. za to, że umie jasno wyznaczać granice, mówić o tym, co jej pasuje a co nie - bez urażania kogokolwiek.
Odnalazłam w znajomości z nią to, czego brakowało mi od pewnego czasu: rozmawianie o tematach w gruncie rzeczy niełatwych, w taki "rozwojowy" sposób, czasem przegadanie czegoś samo w sobie potrafi bardzo pomóc- ale przegadanie z kimś, komu praca nad sobą i refleksja są nieobce... a to jest na pewno cechą Ha. :)
I to, co jeszcze bardzo, bardzo cenię: radość i cieszenie się z życia i możliwości, które daje nam los :)
Czego się nauczyłam od niej?
W jakimś stopniu radości na co dzień, nawet, kiedy jest marnie - i tego, że mimo wszystko mam w sobie wiele możliwości, by zaufać, by się nie jeżyć na kobieco-kobiece przyjaźnie i zaufanie. Poza tym, to jedna z osób, dzięki której uwierzyłam, że ważne jest to, co jest, a nie to co było - i że świat się nie zawali, jeśli zaprzyjaźnię się z kilkoma osobami, które znają się wzajemnie.

Pa.
Przez pewien czas nasza przyjaźń wisiała na włosku, jednak chyba dopiero po tej totalnej burzy doceniłam, jak owa przyjaźń była i jest dla mnie ważna. To co cenię w Pa. to umiejętność powiedzenia bez ogródek co jej się nie podoba, co uważa za głupie, absurdalne i bez sensu. Podobnie z dostrzeganiem drobnych, ale istotnych rzeczy, które czasem zmieniają zasadniczo obraz sytuacji.
Lubię w niej to, że ma takie chłodne, realistyczne podejście do różnych rzeczy, jak choćby związków, relacji wszelakich. W momencie, kiedy ja się czymś/kimś zachwycam, może nie jest szczególnie miło usłyszeć: ale wiesz, powinnaś się najpierw dowiedzieć tego i tego... ale za to w dłuższej perspektywie jest to bezcenne.
Poza tym... uczę się od niej przyjmować zupełnie inne poglądy na życie i nie wściekać się, że ktoś chcąc dobrze, mówi mi coś, co bynajmniej nie jest miłe, łatwe i przyjemne.

I tak nieco przekornie i żeby nie było zbyt słodko i cukierkowo:




Mój tekst o pięciu osobach TUTAJ.

You Might Also Like

1 komentarze

  1. powiem ci, ze mnie sama czasem ta szczerość boli, ale trza być uczciwym w stosunku do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe