Kochając "złych chłopców" czyli antyrecenzja

13:59:00

Dużo słyszałam i o książce i o filmie pod tym samym tytułem, więc koniec końców postanowiłam sięgnąć i przekonać się, czy warto, wyrobić sobie własną opinię.
Rozczarowałam się.
Ale książka poruszyła we mnie pewne czułe struny i w efekcie postanowiłam napisać parę słów bardziej i mniej powiązanych z książką, jak to ja nazywam- antyrecenzję, tak jak w TYM przypadku.

Wracając jednak do książki...
Opowiada ona historię miłości dwojga nastolatków, do bólu oklepaną i powtarzaną w licznych książkach i filmach.

Ona jest dziewczyną "z dobrego domu", ma kochających rodziców (którzy, co prawda, czasem wyrażają swą miłość spoliczkowaniem jej, albo wyznaczając jej "szlabany", no ale), siostrę, liczne koleżanki. Dobrze się uczy, jest poukładana, grzeczna i w ogóle.

On jest buntownikiem, czasem chuliganem, ściga się na motorze, lubi ryzyko, kiedy ktoś mu "podpadnie", używa argumentów siłowych, zdarzyło mu się kilka razy kogoś wręcz zmasakrować. Rodzina męczy go by zastanowił się nad studiami, on mówi, że nie wie co chce w życiu robić, żyje z dnia na dzień, drwi z brata, który ma dobrą pracę, drwi z propozycji ojca, który mógłby mu pomóc w karierze. I jak to w takich opowieściach bywa, ma swój mroczny sekret.

Oczywiście po początkowej niechęci zakochują się w sobie na zabój. Rodzice dziewczyny są przeciwni, ona walczy o związek jak lwica, kłóci się z rodzicami, tłumacząc im na przykład, że on taki jest, bo pewnie ma powody, że pewnie nikt mu wielu rzeczy nie wytłumaczył, a jak sobie to wszystko poukłada w głowie, będzie inny, będzie wartościowy. Ona nie zgadza się na jego gwałtowność, agresję, brutalność (na szczęście tylko wobec innych, wobec niej jest w porządku), tłumaczy mu "z polskiego na nasze", ale jak się można domyśleć- efekty są tymczasowe i dość mizerne.

Na szczęście koniec nie jest słodkim i beznadziejnym happyendem i daje to pewną równowagę.

Zwróćcie jednak uwagę, jak często w codziennym życiu zdarzają się takie sytuacje.

Ona kocha, widzi w nim ideał i ma nadzieję, że go zmieni, że on się zmieni, że pod tą skorupą gbura, brutala i "złego chłopca" odnajdzie czułego, wartościowego, kochanego mężczyznę, którego odmieni miłość i "będą żyli długo i szczęśliwie". Może on ma mroczny sekret, ktoś go zranił, zrobił mu poważną krzywdę.

Nie łatwiej byłoby od razu poszukać czułego, wartościowego i kochanego mężczyzny? Zamiast na siłę próbować zmieniać kogoś, kto zapewne nie zmieni się, a jeśli nawet się zmieni- to bynajmniej nie dlatego, że my tego chcemy i takie mamy życzenie.

A poważne krzywdy i mroczne sekrety nie mogą przecież do końca życia przesłaniać wszystkiego, ludzi wokół. Krzywdy wyrządzone mi przez kogoś są dla mnie pewnego rodzaju wyzwaniem: pokonać to w sobie, zwalczyć, zapomnieć i iść dalej. Ja przecież chcę być szczęśliwa.

I nie wyobrażam sobie walki o kogoś, komu mogłabym się spodobać, dla kogo mogłabym się stać ważna, z kim mogłabym mieć wiele wspólnych hobby, zainteresowań i podobnych poglądów na życie... A kto by mnie odtrącił, bo przeszłość, bo zranienie, bo mroczny sekret. Bo tak.

I jeśli tak się stanie to w końcu zniknę z życia tej osoby. Bo chcę być szczęśliwa. Bo taki jest mój plan na życie. Bo mnie też ktoś zranił i to nie raz. Bo to nie żadne wytłumaczenie.

A jeśli chcecie wiedzieć jaka to książka wywołała owe refleksje: TA.

I na koniec podzielę się wierszem, który mi tu pasuje:

Wśród lęków i podejrzeń,
z zamętem w myślach, z trwogą w oczach,
rozpaczliwie szukamy jakichkolwiek sposobów,
aby uniknąć oczywistej grozy,
która jest tuż przed nami.

A jednak się mylimy: nie ma jej na naszej drodze.
Wieści kłamały
(a może ich nie było albośmy ich nie pojęli).
Zupełnie inna klęska, nigdy nie przeczuwana,
nagle jak burza na nas spada
i nie przygotowanych — a czasu już brak — zagarnia.

— Konstantinos Kawafis "U kresu"

You Might Also Like

1 komentarze

  1. Ale źli chłopcy mają w sobie pewien magnetyzm, któremu wiele dziewczyn ulega. Pamiętam, że w przeszłości, tacy poukładani wydawali mi się nudni. No dobrze, nie mówię do końca o ludziach "samo zło", ale na pewno nie byli z gatunku prymusów ;-)

    OdpowiedzUsuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe