Łyżwy i strachliwcy ;)

23:53:00

Tak mnie dziś znienacka napadło kilka refleksji.



Jako, że sezon zimowy w pełni (czego może nie widać za oknem, bo śnieg już spłynął a powyższe zdjęcie sprzed tygodnia), często słyszę od moich znajomych że albo mają w planach wybrać się na łyżwy, albo właśnie byli :) Jeśli to ta pierwsza możliwość, namawiają również mnie.

Problem jest tego rodzaju, że po raz pierwszy i ostatni byłam na łyżwach trzy lata temu. Nie stało się nic złego. Byłyśmy we trzy, w tym ja najbardziej spanikowana. Przez początkowe chwile 'jeździłam' przyczepiona do bandy, dopóki dziewczyny nie stwierdziły, że koniec, jedna złapała mnie za jedną rękę, druga za drugą i jedziemy na środek. Nie powiem, fajnie było. Później sobie jakoś radziłam. Nie zaliczyłam gleby a właściwie lodu, nie stłukłam się. A jednak nie byłam na lodowisku później.

Ciągle gdzieś mam w pamięci, jak pewnego razu, kiedy miałam lat kilka, poszliśmy z siostrą i bratem na pobliski zamarznięty staw. Z sankami. W jakimś momencie brat kręcił na lodzie saneczkami ze mną i siostrą,a  siostra ostrzegła, że przez chwilę mam się trzymać sama i puściła. A ja... hmmm. Wyrżnęłam nosem o metalowe coś. Krwi cała masa, ryk że masakra i pospieszna ewakuacja do domu. Dobrze to pamiętam.

To już bardziej humorystyczna była moja nauka jazdy na rolkach.

Razu pewnego koleżanka stwierdziła, że mnie nauczy. Skombinowała nawet drugą parę rolek, umówiłyśmy się przy stacji metra gdzie blisko jest fajny park. Pierwsze podejście: rolki na stopy, dajesz! Efekt: leżę na chodniku i śmieję się do łez, Ola stoi nade mną i śmieje się do łez, a ludzie przechodząc, patrzą jak na wariatki. Drugie podejście i kolejne: kawałek OK, gleba zaliczona z uszczerbkiem dla moich czterech liter, spojrzenia starszych pań i panów pełne troski. Wróciłam do domu poobijana i więcej rolek na siebie nie założyłam.

I tak teraz sobie myślę, że naprawdę szkoda, żem taka strachliwa. Oraz, że się pewnych umiejętności nie nabyło w wieku szczenięcym. Szkoda bardzo.

Oj, bo jak się zawezmę, to się jeszcze nauczę.

No co, pływać też nie umiałam :P

You Might Also Like

3 komentarze

  1. hey nigdy nie jest za późno żeby się czegokolwiek nauczyć wystarczą chęci i determinacja.
    na rolkach jest podobnie jak na łyżwach, ja kiedy dostałam rolki na komunie [dawnooooo temu to było] byłam mega uparta i się nauczyłam, na łyżwy nie mam możliwości się wybrać, za każdym razem coś mi wypada i nie dochodzi do wypadu na lodowisko... chociaż teraz to już nie wiem czy w tym roku pojeżdżę bo u mnie w Gdyni śniegu już dawno nie ma. a co do pływania, też nie umiem pływać ale to już całkiem inna bajka, mi została trauma od czasu kiedy na koloniach [też to było dawno] prawie bym się utopiła a żaden opiekun nawet się nie przejął.
    no cóż... powodzenia w upartości i pozdrawiam ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie odwrotnie:)Na łyżwach mogę śmigać bez lęku choć niejedno bliskie spotkanie dupy z lodem zaliczyłam. Za to z pływaniem...jestem jak kamień w wodę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. To przybij piątkę, bo ja też jestem strasznie strachliwa :D rolki to tylko trzymając się płotu, na łyżwach nigdy nie byłam, a pływać nie umiem, bo tonę! :D i tyle :D

    OdpowiedzUsuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe