Jeszcze będzie pięknie?

10:31:00

Wczoraj miała miejsce nasza rozmowa... kolejna w ciągu ostatnich dni, a nawet tygodni z których każda z kimś innym, w innej sytuacji a jednak każdą z osobna łączyło to, że czegoś zabrakło i komunikacja 'padła'.

Uciekłam. W bezpieczne rozmowy o abstrakcyjnych ludziach, a przecież to, co mnie gryzie nie dotyczy ludków z Marsa, ale tego jednego człowieka z którym siedziałam w pewnym miejscu nad herbatą i usiłowałam rozwinąć temat. Nie udało się. To już więcej wykrztusiłam z siebie w czasie niespełna 2-minutowej rozmowy przez telefon później.

Fajnie móc się z kimś porozumieć 'w pół słowa' ale co jeśli to się staje jedynym sposobem komunikacji a próba wyjaśnienia komuś innemu konkretnie i z sensem, kończy się co najwyżej bezsilnym wybuchem płaczu (moim) a nie jakąś sensowną konkluzją? Ktoś, kto mnie rozumie 'w pół słowa' nie wymaga ode mnie konkretów bo łapie je w lot, najwyżej wyjaśniam albo coś prostuję. A jeśli ktoś ma dobre chęci ale jego myśli wędrują nieco innymi ścieżkami? Nie ma szans, żeby mnie otaczali ludzie tylko rozumiejący się ze mną w pół słowa.

Zdaję sobie sprawę, że moja samoocena w tej chwili ma się marnie. Są rzeczy, które chciałabym lepiej zrobić, lub zrobić w ogóle, pomóc (kiedy być może nie mam takiej możliwości)... i przypomina to walenie głową w mur. Nie ukrywam, że wczorajsze 'komunikacyjne problemy' też mnie przygnębiły i sprawiły że marnie o sobie myślę.

Największy plus wczorajszego dnia: kilkugodzinna, rowerowa wyprawa pełna zachwytów nad wiosną i pięknem zieleni, kwiatów i słonecznej pogody... A wszystko dzięki Koszce, która użyczyła mi roweru swojego. Mrrrr. Zapomniałam chyba jak bardzo mi brakowało roweru w stolicy. I nawet kiedy zmęczona wyjechałam z pewnego (w zasadzie) bemowskiego lasu  i po jako-takim zorientowaniu się, że w Warszawie to ja już najwyraźniej nie jestem, i jechałam dłuuuuuuuższy kawałek, żeby ujrzeć wreszcie tabliczkę z napisem oznajmiającym, że wjeżdżam do tegoż miasta- było super :) Jednakowoż naprawdę się ucieszyłam widząc budynek bemowskiego ratusza:)

A dziś smaruję kremem moją pierwszą wiosenną opaleniznę:) Oj zaszalałam. jednak i tak dobrze, że po takiej niebagatelnej wyprawie boli mnie tylko część ciała której nie wymienię,a  nie mięśnie- aż trudno uwierzyć, że zakwasów brak! :)

Poniżej kilka zdjęć z wczorajszych szaleństw:












Idę się mobilizować do działania :) Chcę wierzyć, że jeszcze będzie pięknie:)

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Przez telefon jest często łatwiej rozmawiać, zwłaszcza o trudnych sprawach. Może pomaga świadomość, że w kazdej chwili mozna pstryknąc czerwony przycisk lub udać, że padła bateria;) Można po prostu uciec, gdy zrobi się ZA trudno...

    Następnym razem przywiąż sobie poduszkę na siedzisko :p

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie... łatwiej się schować za milczeniem. I nie muszę widzieć jego twarzy, patrzeć w oczy.

    Rower wbrew pozorom bardzo wygodny, tyle że ja naprawdę niezły kawałek tego dnia sobie machnęłam:)

    OdpowiedzUsuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe