Migawki pięknych chwil - LUTY
20:27:00
Jak to ktoś fajnie ujął na Instagramie: kończysz się luty i całe szczęście, nie będę za Tobą tęsknić. I coś w tym jest, niestety. Luty nie był najmilszym dla mnie miesiącem, cieszę się, że się kończy, jednak trochę się działo.
Między innymi koncert chóru All That Sound na którym byłam ze znajomymi po raz pierwszy od dawna - było super! Tego samego dnia zachwycałam się zimą... Tuż po koncercie pojechałam do Korsarza na koncert Ceili i Reflinki :) Zdjęcie obok to wspomnienie pewnego wyczerpującego wieczoru pełnego najpierw tańców a później przede wszystkim miłego towarzystwa - jednak zakończenia tego wieczoru nie wspominam najlepiej niestety. Olej Monoi to coś, na co postanowiłam się skusić, pachnie cudnie, a co więcej - powiem niebawem. No i pewien wieczór w ToZo Cafe - zgoła miły.
Ratowanie się przed chorowaniem w pracy - pomarańczką. I kolorowanie pt. "Zielono mi". Jeszcze parę wspomnień z koncertu Ceili i Reflinki w Korsarzu :) I ciąg dalszy kurowania się w pracy. Słoneczne niebo pewnego sobotniego przedpołudnia.
Szalone kolory lakierów i reflinkowe urodziny w Korsarzu. Testowanie nowych kolorów i zachwycanie się piękną pogodą. I śniegiem... cóż, zima nie chciała zbyt łatwo odpuścić. Ciąg dalszy kolorowania.
Pracowe zachęcanie się do jedzenia owoców. Zaczytywanie się w Życiu, pięknej katastrofie (o której niebawem więcej). Moje kosmetyczne fascynacje czyli olejki wszekiej maści. I pyszności - placki ziemniaczane. Sama czerwień czyli portfel i torebka. I coś pięknego: i niebo i dźwigi.
W trakcie kolorowania tęczowej mandali. Wschód słońca w pracy, po spędzonej tam całej nocy. Spacery nad Wisłą po raz pierwszy od dawna, tęskniłam za tym. Tego samego dnia w końcu skróciłam włosy u fryzjerki. Dźwigami zachwyciłam się idąc po mój aparat do serwisu - i tu wspomnę, że przez większość lutego byłam go pozbawiona, całe szczęście że już go mam. Poniżej koncert Ceili w Irish Pubie w Łodzi - bo czemu by nie! :)
Piękna pogoda i piękne niebo pewnego sobotniego poranka. Znów kolorowanie. Szklanka-sowa kiedy poszliśmy ze znajomymi na pyszne naleśniki i jeszcze trochę, byśmy pękli z przejedzenia. Kolorowanie znów i pyszności przy okazji czytania Konwickiego.
Efekt końcowy: tęczowa mandala. Miły wieczór ze świeczkami, chwile tylko dla mnie. Zachwyty piękną pogodą, głównie z pracowego okna. I długi nadwiślański spacer - takie szukanie wiosny...
Tutaj dalej zdjęcia z szukania wiosny i inne atrakcje ostatniego dnia lutego: ostatkowe pyszności w Kawiarni w Pasażu, zaczytywanie się w tramwaju i wieczorne powroty z Bemowa. A ostatnie zdjęci: cóż, ratowanie pazurka :)
Marzec zapowiada się nie tak szaleńczo jak na początku miał być, ale i tak będzie cudnie :)
0 komentarze
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.