Rozkminki gdzieś pomiędzy mąką, śmietaną a wiórkami kokosowymi
00:03:00Rzadko piekę ciasta. Pomijając już fakt, że "niewyczute", niesprawdzone piekarniki w wynajmowanych mieszkaniach zniechęcały skutecznie.. w jakimś momencie uznałam, że tak dobra w pieczeniu ciast jak moja starsza siostra - nie będę nigdy. Choć mając 8-10 lat zdarzało mi się upiec całkiem udaną szarlotkę chociażby. Cała reszta kulinarnych szaleństw: bardzo chętnie, ale nie ciasta. Ostatnimi czasy zdarzyło mi się owszem upiec jedno czy dwa, ale to od przypadku do przypadku, czasem orzechowe ciasteczka, w końcu marchewkowiec... (do którego zresztą udało mi się raz nie dodać jajek a mimo to, podobno był pyszny)
Czas jakiś temu znalazłam na nowo przepis na ciasto, które piekłam mając lat nawet nie naście. Dziś robiąc małe zakupy, uświadomiłam sobie, że bliska mi osoba ma w następnym tygodniu urodziny... pewnie nie będziemy się miały jak wtedy spotkać za to jutro się widzimy. A gdyby tak.. pomyślałam. Po czym szukając w pamięci co mi potrzeba, nabyłam potrzebne składniki.
Jeśli piekę ciasto z kremem, wiedzcie, że coś się dzieje :)
Po 22 biegłam jeszcze do sklepu po śmietanę, bo okazało się, że to co mam, to za mało.
Szaleństwo.
Tymczasem ciasto chłodzi się już w lodówce, przełożone ładnie kremem, a ja... myślę. To taka pierwsza dłuższa chwila dzisiejszego dnia, kiedy mogę na spokojnie pomyśleć.
Napisałam na fb, że wcale nie miałabym nic przeciwko temu, żeby cały tydzień był taki, jak jego pierwszy dzień. Mimo, że zabiegany, był fajny. Okazało się, że nawet wizyta w Urzędzie Skarbowym może być OK, a kurs pierwszej pomocy naprawdę ciekawy i fajnie poprowadzony. Plus kilka wiosennych zdjęć, którymi się zachwyciłam. Mrrrr.
A gdzieś przy okazji coś się w głowie układa i rozprostowuje.
4 komentarze
Oj i ja potrafię biec o tej porze do sklepu ;P
OdpowiedzUsuńNie jesteś w tym sama ;) a niedługo zacznie się era ciast. Mam komu osładzać życie ;)
I tak największe zdziwienie wywołałam idąc o 4 nad ranem do sklepu całodobowego i kupując chleb i mleko ;)
UsuńJa w sumie też mam komu, podbudowałam się jeśli chodzi o umiejętności i myślę, że czas do pieczenia ciast wrócić :)
Najważniejsze, że coś się dzieje, a wiadomo, wypełniony zajęciami dzień trzyma nas w pionie; oczywiście pod warunkiem, że są to zajęcia... ulubione ;-) Ciasto... mniam!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :-)
A co najważniejsze, przyszłej solenizantce też smakowało :)
UsuńChwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.