Migawki pięknych chwil - SIERPIEŃ
21:47:00
Ach ten mój szalony sierpień... Kiedy patrzę na zdjęcia z początku sierpnia, mam wrażenie, że to zgoła inna epoka. A przecież to tak "niedawno" było...
Początek sierpnia to rowerowanie z Królikiem w końcu, zrobiliśmy wtedy ładnych "parę" kilometrów. Świeczki, które skradły moją duszę i motyle spotkane zupełnie przypadkowo parę kroków od mieszkania. Ciąg dalszy tęczowych kolorowanek. I dla kontrastru koktajl: mleko, banan, czarny sezam i brązowy cukier, no mówię Wam, pyszności!
Potyczki z pigwą (ok, pigwowcem), pierwsze w tym roku, ale zdecydowanie nie ostatnie.
Mała wyprawa po pracy do Ani do Ząbek. Też po raz pierwszy. Potyczki z doprowadzeniem do ładu oświetlenia na moim rowerze zakończone sukcesem. I roślinność na spacerze, w drodze ze spotkania, które zakończyło pewną epokę w moim życiu (wizyta u lekarza i omówienie odstawienia leku, który brałam przez ostatni rok).
Dalsze zachwyty letnim kwieciem na tym samym spacerze. I zachwyty tym, co na parapecie, a innego dnia... mlecykiem pod pracą.
Wyprawa rowerowa, tym razem samotna, która zaowocowała klimatycznymi i jak dla mnie zgoła magicznymi zdjęciami lata. Jechałam jedną z moich ulubionych tras i pamiętam jak dziś, jak po raz pierwszy od dawna, mimo że kocham samotne przejażdżki, pomyślałam, że szkoda, że nie ma ze mną Królika.
Zdjęcie pierwsze z lewej: efekt moich potyczek z pigwą, w mniejszych słoikach pośrodku pestkówka (pyszności!). Obok pewien zachwyt niebem i drezwami na jego tle, a niżej: kolejny raz chlebek gryczany. A niżej samotne chwile w Parku Ujazdowskim, kiedy czekając na moją przyjaciółkę podczytywałam książkę na telefonie i zachwycałam się latem.
Poniżej małe efekty czasu spędzonego w Ogrodzie Botanicznym UW, zakochałam się w tych zdjęciach. No po prostu kocham!
Ogniste kolorowanki, jak to ktoś rzekł: za ciepłe na taki upał ;) I Fanta liczi, no po prostu pyszności. Niżej rowerowa przejażdżka w okolice Lasu Bielańskiego, w samym lesie... cóż, jakby jesień. Wracając, spotkałam się na ulwarach z moim znajomym i tak powstało między innymi to zdjęcie z Loesje.
Kiedyś myślałam, że w upalny dzień zimna cola z cytryną jest najbardziej spoko, a właśnie wtedy się przekonałam, że piwo, choćby bezalkoholowe, jest wtedy o niebo lepsze. Wracając pozachwycałam się jeszcze kwiatami...
Tego samego wieczoru czekając na kogoś w centrum, zrobiłam kilka zdjęć. Między innymi zaskakującym ławeczkom. Sam wieczór... no niby ok, ale nie chciałabym go powtarzać w takiej formie (piwo z dawno niewidzianym znajomym).
Kolejne podejście do pieczenia chlebka, tym razem mniej udane. Powój o poranku (po pracy) i rowerowanie - tego samego dnia. Choć czułam się dość paskudnie, wyszłam na rower i to był świetny pomysł, zrobiłam kilka zdjęć, które mnie zachwyciły. I nie tylko mnie.
Ciąg dalszy zdjęć z tego rowerowego "spaceru". Pełnia zachwycającego lata i to sierpniowe, nieco stonowane słonko. No po prostu poezja.
I jeszcze parę zdjęć z tego popołudnia...
Kolorowanki znów...
Kotleciki (placuszki?) z kolorowej quinoi.
Słoiczki, z muszelkami i piaskiem, które zyskały nowe "czapeczki". I sentymentalne przeglądanie albumów w towarzystwie klimatycznych, "leśnych" świec.
Zakupy dla dopieszczenia mojej potrzeby piękna, a więc butelka na nalewkę i cudne albumy. Znów zachwyty latem... no po prostu rozpieszca mnie ta pogoda totalnie!
Spacer po Placu Szembeka i okolicach, a później: sesja, na którą dotarł mój sympatyczny znajomy z Niemiec.
Zebra to nadal w Fajnym Miejscu na Smoczej, urocza, prawda? I Pałac Kultury uchwycony w drodze powrotnej. Niżej czeremcha amerykańska złapana w drodze do pracy, a obok nowy album, wypatrzony na zdjęcia. I woda... co do której marketingowo ktoś nieco popłynął (część mojej pracowej gry).
Zdjęcie pierwsze z lewej mówi: nieomylny znak, że zbliża się impreza. To obok też, wszak niektórzy nad alkohol wolą zieloną herbatkę.
Niżej powroty wieczorem z piwa z Królikiem i zdjęcie, które można by było opisać jak tutuł jednej z książek Chmielewskiej ("Wszystko czerwone") i pestkówka zlana do butelki. A niżej zachwyty późnioletnimi kwiatami.
I znów pigwa... tym razem na krzaczku jeszcze. Zasłonki, w których się zakochałam (w mieszkaniu moich znajomych). Niżej gra w EGO i wszelakie szaleństwa na imprezie u mnie. I to zarazem ostatni dzień tego szalonego sierpnia.
2 komentarze
Busy August. Super foty, supet czas 😘
OdpowiedzUsuńOwszem, działo się :*
UsuńChwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.