Nie trzeba wiele... wystarczy odrobina
21:33:00Ostatnio złapałam się na tym, że z myślenia w stylu "ojej, mam tylko pół godziny, nie, nie zdążę, gdybym miała więcej czasu..." niezauważalnie przeszłam w drugą skrajność. Choć może skrajność to nienajlepsze określenie: przeciwieństwo, stwierdzenia w stylu: ok, mam pół godziny to mogę przeczytać kawałek tej książki albo pozmywać, mam pół dnia, więc mogę skoczyć do parku, albo ogrodu botanicznego, mam dwa dni więc mogę skoczyć do Trójmiasta...
I paradoksalnie w tym momencie zaczynają się schody, a może raczej to ja czuję się jak kosmitka, kiedy bliżsi i dalsi znajomi mnie pytają: chciało Ci się? ojej, ale to tyle czasu? ojej, pewnie męczące to było? Albo gorzej, mówią: dla samej siebie by mi się tak nie chciało, ale wiesz, zabierz mnie następnym razem ze sobą.
Nie zawsze mam ochotę wyjaśniać to, co napiszę teraz.
Ja naprawdę bardzo sobie cenię czas spędzony z ludźmi, których lubię. Po prostu uwielbiam. A zarazem to część "mojego świata", komplementarna z tą drugą, gdzie mam czas tylko dla siebie, gdzie mogę pójść na samotny spacer albo pojechać na samotną wycieczkę, pobyć z własnymi myślami, zrobić coś tylko dla samej siebie. Nie ma czegoś takiego, że dla innych to by mi się chciało, ale dla samej siebie to nie - i nieważne czy chodzi o gotowanie czegoś dobrego, czy o wycieczkę, choćby i na drugi koniec Polski.
Inna rzecz, że po prostu nijak nie wierzę w zasuwanie jak mały motorek przez 90% czasu, urlop przez 10%, stałe niedosypianie i "odbicie sobie" tego w czasie wolnym. Nie wiem, może ktoś tak umie, ja nie. I wiem, że nie jestem w tym odosobniona: wolę odpoczywać w tygodniu, po trochu, zamiast czekać na bliżej nieokreśloną wizję relaksu w przyszłości (pomijając już fakt, że bliżej nieokreślona przyszłość ma to do siebie, że nie dochodzi do skutku często).
Choćby względna i przemijająca równowaga między czasem z ludźmi i tylko dla siebie, wbrew pozorom niewiele ma wspólnego z egoizmem: przytłoczona i przemęczona staję się zła, wredna i niemiła, a zdecydowanie ze mną w takim stanie miło się czasu nie spędza, choć się staram, jeśli muszę.
I jak cenię sobie pracę nad sobą to akurat tego zmieniać nie planuję...
2 komentarze
Ja wrecz uwielbiam swoje wlasne towarzystwo, kocham siebie, kocham przebywac ze soba o 100% bardziej niz przebywac z kims z kim musze "isc na kompromis":))
OdpowiedzUsuńAle tego sie nauczylam, nie przyszlo to samo bez zadnego nakladu pracy, ale ta praca byla warta kazdej minuty.
Moja znajoma kiedyś powiedziała, że żeby z kimś być, trzeba się najpierw nauczyć być samemu, a nie być z kimś, bo się nie umie być samemu. Długo zajęło, żebym doszła do tego etapu, ale owszem, warto było, choć nielekko.
UsuńChwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.