Migawki pięknych chwil - GRUDZIEŃ
10:31:00
O listopadzie pisałam, że był kolorowy więc... hmmm cóż w takim razie mogę napisać o grudniu? Chyba tylko tyle, że był jeszcze bardziej kolorowy niż listopad (a jednak!). Nieodmiennie jednak zgoła piękny... i w gruncie rzeczy był idealnym zakończeniem tego roku. Opowiem Wam dziś o moim grudniu.
Poniżej: kurowanie się z przeziębienia i zima na całego. Śpiewanki przedświąteczne w Kawiarni w Pasażu i niebo pewnego poranka..
Później miałam okazję wyszaleć się na promocji nowej płyty zespołu Ceili "Rozdwojenie jaźni" - to był cudowny wieczór :) Nieco później babski wieczór z Pa. i zarazem pieczenie muffinek - tym razem czekoladowo-buraczanych. Piękne nam wyszły, prawda?
Jeszcze później sesja muzyki irlandzkiej i jeszcze jeden koncert Ceili, też zresztą w Korsarzu. Kameralnie, ale miło.
Zakupione i wydrukowane bilety na Folk Lore festiwal i polowanie na zimowe kadry w drodze do pracy. Pyszna kawa i znajdowanie chwili na pisanie. To lubię z Reflinką i Kawiarnia w Pasażu i wypita tam kawa z duszą... ok, z przyprawami :) I pierwszy dzień Festiwalu, czyli celtyckie tany i koncert Ceili na Pięknej.
Obróbka zdjęć koncertowych i Festiwalu dzień drugi czyli tym razem francuskie tany. Powrót nocą i cykaniefotek światełek odbijających się w kałuży. I pewien wieczór z Królewiczem, napis, który zapadł w pamięć i piwo, które oboje lubimy. I dźwigi, oczywiście.
I znów sesja muzyki irlandzkiej, klimaty, które lubię. Miły wieczór kulinarnej rozpusty ;) Kolorowanie ważek... I mała katastrofa czyli mój telefon skończył źle i dopiero po tygodniu i trzech wizytach w serwisie zaczął działać.
Szukanie zimy i spoglądanie na Warszawę z 13 piętra przy okazji zadbania o własną urodę.
Pyszności czyli ciasto inspirowane Kinder Country (i późniejsze zajadanie się nim z Królikiem), piękny zeszyt, który sobie kupiłam. Powrót do kolorowania tak na maksa.
Nowe pazurki i odwiedziny u kumpeli w pracy :)
Sylwestrowe przygotowania mimochodem: zestaw kupiłam, konfiturę dostałam, wino to mój los na loterii w pracy. I tak w sumie plany imprezy sylwestrowej zaczęły się krystalizować. Nieco później koncert Ceili w Irish Pubie i zarazem miłe towarzyskie spotkanie, bo wpadli moi znajomi zupełnie nie-fani - przynajmniej do tego koncertu ;)
A później już święta - bardzo rodzinne i całkiem miłe, świąteczny poranek i wschód słońca. Poświąteczne planowanie i wspominanie...
Znów kolorowanie. Chrupki z ciecierzycy. Piękne niebo pewnego dnia, kiedy jechałam do pracy. Pieczenie muffinek z konfiturą z płatków róży. A poniżej: finalny efekt owych kulinarnych szaleństw.
Kolorowanie znów. I znów zachwyty niebem... A później, cóż, sylwester, czyli:fajni ludzie, dobre jedzenie, udane tańce przy zacnej muzyce, trochę % i duuuuużo dobrego humoru :)
1 komentarze
ale fajny grudzień!
OdpowiedzUsuńtakich miesięcy Ci życzę ... wszystkich... :)
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.