S jak Słowność
20:59:00Nienawidzę najpierw czegoś obiecywać a później nie dotrzymać.
Męczę się wtedy sama ze sobą, nawet jeśli przyczyny były niezależne ode mnie.
Bo jak to tak?
Powiedzieć, obiecać i nie dotrzymać?
Określenie, by "nie robić z gęby cholewy" gdzieś tam się plącze.
Czasem przeginam i na siłę do czegoś dążę, bo wszak obiecałam i poddaję się, kiedy już naprawdę nie da się inaczej.
Cholernie mnie męczą wyrzuty sumienia, kiedy do czegoś się zobowiązałam, coś obiecałam a nie udaje się. Czuję się wtedy, jakbym traciła całą swoją energię. Niemiłe uczucie.
Co mi się w Królewiczu nie podobało, co mnie do szału doprowadzało to jedno, ale naprawdę doceniałam to, że jeśli coś obiecywał to to robił a jeśli wiedział, że może nie mieć takiej możliwości - po prostu nie obiecywał.
Więc nawet jeśli czasem trudno czegoś dotrzymać: jeśli obiecam, robię to.
A później w pracy słyszę: można na Tobie polegać, kiedy powiesz, że przyjdziesz, zrobisz coś, to przychodzisz i robisz. Nie przyszłoby mi do głowy postąpić inaczej. A jednocześnie wiem, że innym owszem.
3 komentarze
To zdjęcie jest genialne!
OdpowiedzUsuńNapis na murze mnie zafascynował, a że miałam ze sobą aparat... ;)
Usuńz obietnicami bywa nielekko ;-) dlatego staram się, jak Królewicz, nie obiecywać na wyrost.
OdpowiedzUsuńChwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.