Letnie wspomnienia, które czas pożegnać

11:03:00


Kiedy myślę o tym, że to już cała dekada minie niebawem odkąd to wszystko się zaczęło, jakoś nie umiem tego zaakceptować. To dla mnie przestrzeń czasu nie do ogarnięcia. Choć z drugiej strony, mając świadomość tego upływu czasu, tym bardziej chciałabym już do tego nie wracać, zamknąć za sobą te drzwi.

Lato sprzed dziesięciu lat najogólniej mówiąc, było dla mnie latem zmian.

Tamtego lata czułam się okropnie samotna. Podjęłam też decyzję o zakończeniu jakiegoś etapu w życiu, ale czas pokazał, że nie byłam na to gotowa. (Żeby było ciekawiej, później już nie było do czego wracać, więc nawet bez mojej decyzji coś by się skończyło). Inne decyzje o końcu czegoś podjęli za mnie inni: moje współlokatorki informując mnie, że nie chcą, żebyśmy mieszkali razem (bo jak nie mieszkasz tylko ze swoim facetem to nie jest "na poważnie"), a jeszcze inne znów ja: pójście na wesele z mało znanym chłopakiem (do dziś miło to wspominam), zamieszkanie niedaleko dawnego mieszkania, pisanie przez internet z chłopakiem, który miał się przeprowadzić do Warszawy, a na razie dzieliło nas ponad 100 kilometrów.

I ta jedna decyzja, która zaważyła na moim życiu dość mocno: napisanie do człowieka, którego w internecie większość ludzi chwaliła. Kogoś, kto nazywał siebie terapeutą i pomagał ludziom w swoim odczuciu w najlepszy możliwy sposób.

Choć, umówmy się: angażowanie się w erotyczne i romantyczne (tak to nazwijmy) relacje z kimś, wobec kogo pełni się rolę terapeuty, nawet najbardziej nieszablonowaego - nie jest i nigdy nie będzie dla mnie ok. Niezależnie od tego, co by o tym mówić i jak uzasadniać i usprawiedliwiać. Niezależnie od tego, czy w taką relację wchodzi z kimś dorosłym.

Jednak... to była tylko jedna strona medalu. Dzięki niemu dwa lata później poznałam też pewną ważną dla mnie kobietę, która mogłaby być moją mamą. Mamą, której tak bardzo mi brakowało. I brakuje nadal. Wydawało mi się, że życie jest naprawdę piękne, tego lata, kiedy spędzałam czas w małym domku w górach, chyba po raz pierwszy od dawna mając możliwość tak mocno odetchnąć, szczególnie od sypiącej się relacji z moim aktualnym facetem. Wspomnienia lata sprzed ośmiu lat nadal wracają, szczególnie latem. Czasem zapachy lata przynoszą mi wspomnienia, czasem jakieś drobiazgi.

Choć do dziś mnie zastanawia, czemu akurat wtedy, pewnego dnia w górach dopadły mnie problemy z oddychaniem, czemu spuchłam nagle - bez żadnego widocznego ukąszenia, czegokolwiek? A później, tego samego wieczoru czułam się doskonale i tańczyłam. Wiele lat później, kiedy dopadły mnie ataki paniki, właśnie tak się objawiały: problemam z oddychaniem. Nie wiem, czy to przypadek.

Jednak, wracając do tamtego czasu - jeśli mnie zabolało wykorzystanie, to dwakroć bardziej zabolało mnie zlekceważenie tego przez naszą wspólną znajomą. Jeśli napisałam jej o wszystkim w mailu (jednak na co dzień dzieliło nas wiele kilometrów, a i ja nie umiałam za bardzo o tym rozmawiać), a ona choć na początku rozumiała mnie, po jakimś czasie zupełnie to wyparła? Dosłownie: ona nie pamiętała tego, co napisałam, wygrała przyjaźń z naszym wspólnym znajomym i nie pozwoliła na jakiekolwiek stawianie go w złym świetle.

Później jeszcze były jakieś próby kontaktu, z jej strony naciskanie, żebym z nim pogadała, że przecież jest chory. I raz jeden się z nim spotkałam, właśnie z jej powodu. Do dziś tego żałuję, bo on się ani trochę nie zmienił. Próby rozmów z nią. Dłuższe i krótsze momenty ciszy.

Punktem granicznym było dla mnie przeprowadzenie się na drugi koniec miasta, cztery lata temu. Od tamtej pory nie widziałam się z nim, ani z nią nie rozmawiałam. Zdarzyło nam się wymieniać jakieś wiadomości, coś tam sobie życzyć od święta czy na urodziny...

Wiele razy myślałam o tym, że z nią chciałabym mieć kontakt, że to dla mnie ważne. Że to jednak... nie wiem, coś istotnego. Że może zadzwonię, może pogadamy. Wisiało mi to nad głową jak wyrzut sumienia, nigdy tego nie zrobiłam. A teraz zdecydowałam, że nigdy też tego nie zrobię. Czas odpuścić. Czas zamknąć jakiś kawałek przeszłości.

Nie chcę już do tego wracać. Chcę się skupić na tym, co mam. Chcę zadbać o moją teraźniejszość i o ludzi, którzy są wokół mnie teraz.

Ktoś mi nie tak dawno powiedział, że kogoś kocham taką miłością, która godzi się na poświęcenie, na pewną jednostronność i ... towarzyszy jej pewne przekonanie, że będzie cieżko, że żeby było OK, będę musiała się mocno starać. Niestety nie było to zupełnie bezpodstawne, dotyczyło jednego człowieka, ale mam wrażenie, że nie tylko.

Tak czy inaczej. Koniec z tym

You Might Also Like

0 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe