Nie mogłam się powstrzymać.
Od jakiegoś czasu marzyły mi się orzechowe ciastka. Z własnoręcznie przeze mnie wyłuskanych i zmielonych orzechów włoskich (których jeszcze więcej zjadłam przy obieraniu). Korzystając z tego, że zwiałam na parę dni do rodzinnego domu, zrobiłam je. Zdążyłam o nich kompletnie zapomnieć, kiedy poczułam delikatny zapach z piekarnika. Mniammmmm!
Przepis, specjalnie dla Alutki:)
Podobno najlepsze są po kilku dniach, ale ja nigdy nie sprawdziłam, bo za szybko znikają:)))
Od jakiegoś czasu marzyły mi się orzechowe ciastka. Z własnoręcznie przeze mnie wyłuskanych i zmielonych orzechów włoskich (których jeszcze więcej zjadłam przy obieraniu). Korzystając z tego, że zwiałam na parę dni do rodzinnego domu, zrobiłam je. Zdążyłam o nich kompletnie zapomnieć, kiedy poczułam delikatny zapach z piekarnika. Mniammmmm!
Przepis, specjalnie dla Alutki:)
- szklanka zmielonych orzechów (mogą być każde orzechy, ja przeważnie miksuję je w takim mikserze-dzbanku, niektóre są bardzo rozdrobnione, inne mniej, fajnie to wychodzi)
- 2 szklanki mąki (jeśli to krupczatka, ciastka wręcz się rozsypują po upieczeniu)
- kostka masła
- ok 10 dkg cukru
Podobno najlepsze są po kilku dniach, ale ja nigdy nie sprawdziłam, bo za szybko znikają:)))