Migawki pięknych chwil - CZERWIEC
10:24:00Było... ciekawie. Czerwiec pełen wrażeń - i tych fajnych i tych mniej.
Świętowanie Dnia Dziecka z moją przyjaciółką w Parku Szczęśliwickim. A później malowanie pazurków na wesele Agi i Michała. I jeszcze koci sąsiad, którego czasem spotykam, ostatnio paczał na mnie z okna jak jakiś mały alien.
Nie obyło się bez atrakcji więc na wesele poszłam z plastrem z Kubusiem Puchatkiem i Prosiaczkiem. Było cudnie, miejsce super, ludzie wspaniali i w ogóle och i ach. Na zdjęciu mam bransoletkę z kompletu, który sobie zanabyłam z tej okazji, oczywiście koniczynki czterolistne musiały być :)
Niżej wąż (chyba) spotkany przy przystanku i niebo w dniu kiedy prognoza pogody przeiwywała samo słońce i błękitne niebo.
Nowe, kolorowe pazurki i "drink": ogórkowo-limonkowy Sprite, fajna sprawa na lato. Niżej moje szaleństwa rowerowe... cóż, pierwsze i ostatnie w czerwcu, zakończone wielkim siniakiem na łydce, piętą, któa goiła się tygodniami i obolałą kostką u nogi. Zdjęcia zrobione gdzieś pomiędzy Lasem Kabackim a Powsinem.
Zabawy z tigerowym kalejdoskopem i aparatem, a obok: zabawy w rękodziałanie, choć ostatecznie zmieniłam zdanie i pierwotnego pomysłu na stojak na bransoletki nie zrealizowałam. Niżej mój nowy żyrandol i szał relaksu w Pruszkowie.
Wyżej: tak świętowałam swoje urodziny, jak miło spotkać bliskich ludzi :)
Niżej: potyczki z dziurą w ścianie i spacer dla odprężenia.
Po pierwszym zdjęciu subtelnie widać, że ... lubię kota z Chesire? :D Niżej zdjęcia z nadwiślańskiej sesji muzyki irlandzkiej. A jeszcze niżej: ukochana zupka pożerana w pracy. I widoki obok pracy.
Nowe pomysły na ład w pokoju zaowocowały tym co poniżej. Dybuk jest wspomnieniem z Kici-Koci gdzie udało nam się w końcu dotrzeć z Królikiem na spóźnione urodzinowe piwo. Jeszcze niżej fotki z błogiego lenistwa na Bemowie i spotkanego po drodze kotwora.
Jeśli widzę wschód słońca, zapewne jest to poranek po nieprzespanej nocy, zwykle w pracy. Tak było i tym razem. Lemoniada to pyszności, choć rzadko ją widuję w sklepach. Zdjęcia ostów i motyli to wbrew pozorom nie jakaś totalna dzicz, ale przestrzeń między blokami gdzieś na Ursynowie.
I kontynuacja Ursynowskich spacerów, nie ma to jak cykać zdjęcia goździków i dopiero w domu zauważyć że siedzą na nich motyle. I gałązki cypryśnika błotnego: no po prostu cudo jak dla mnie!
Cała reszta zdjęć to już widoki z mojego parapetu.
Kolorowanie, kolorowanie... i czereśni szamanie. Niedawno odkryłam, że tego lata jestem jakoś wyjątkowo mało owocowa.
Niżej kolejny wschód słońca i lipowe listki i kwiaty latające wszędzie po silnym wietrze.
A później znów zachwyty moim parapetem.
Nie ma to jak dobre piwo... o ciekawej nazwie. Kreatywność jak widać kwitnie!
Wisienki cyknięte dla znajomej, która kocha ten motyw. Wisiorek w którym się zakochałam. I kwietnik z fontanną, spotkany najzupełniej przypadkiem na jakimś podwórku-studni na Woli :)
Poniżej też zdjęcia z luzu w niespodziewanej oazie zieleni na Woli i parę zdjęć gdzieś z Gocławia i Woli (znów).
Przeprowadzkowe chaosy (nie moje na szczęście) dosięgły również mnie i tak oto przez kilka dni mój pokój był nieco... zajęty rzeczami mojej współlokatorki. Przyszłej współlokatorki. Obok kolczyki zrobione dla kumpeli, która kocha ten kolor, zachwyty latem i słodkości pyszności. A jeszcze niżej plotki ze znajomym przy piwie.
Pierwsze zdjęcia mogę opisać jako: mam co chciałam! :D A więc zarówno "Tajemny Ogród" jak i grę Ego. Niżej potyczki z kolorowaniem pastelami olejnymi po raz pierwszy od dawna i wcinanie w pracy jogurtu...nie, żebym jakoś specjalnie go lubiła, ale szklane pojemniczki, w które jet pakowany, są idealne na świeczniki później :)
Jeszcze niżej zachwyty pogodą o poranku (i dźwigami oczywiście), a obok kolorowanie, kolorowanie i jeszcze raz kolorowanie.
0 komentarze
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.