Migawki pięknych chwil - LISTOPAD
10:12:00W dzisiejszym wpisie będę udowadniać, że listopad owszem, może być kolorowy. A więc...
Początek listopada to kolorowanie, kolorowanie i jeszcze raz kolorowanie.
Poza tym rzucanie okiem na jesień za oknem w pracy i (obok i poniżej) gra w kalahę (mankalę) z Ma. - przy grzańcu i plotach.
I tradycyjnie: pierwszy poniedziałek miesiąca w KOrsarzu czyli koncert Ceili i Reflinki, jesienne klimaty i zaraz później zimowe, eksperymenty zdjęciowe i nowe pazurki (jasne, pasteowe, takie niepodobne do mnie).
Słonecznie i cudnie pewnego popołudnia kiedy wychodziłam z pracy -aż chciało się iść na spacer. Na hamaku w Gadce-szmatce, kiedy kofeinizowałam się przed tańcami Club Mate :)
To dziwne zdjęcie z lalką bez ubranka to przypadek - co też ja spotykam na swojej drodze...
Babski wieczór z Pa. i szaleństwa w postaci zdjęć mojej nowej sukienki, herbatka, ciacha, plotki, plotki, plotki... i eksperymenty z aparatem przy okazji powrotu z sesji muzyki irlandzkiej. I to cudne niebo o poranku tuż przed pracą.
Kolejne zdjęcie z sesji (świeczka), a obok mój nieoczywisty bzik czyli dźwigi - tym razem w wersji mocno wieczornej. To zapewne jedno z pierwszych zdjęć zrobionych moim nowym aparatem :) Poniżej wieczorne zdjęcia z tego samego wyjścia - tego samego wieczoru oddawałam znajomej aparat, który mi użyczyła... na trochę ;) I eksperymenty ze światłem, już w mieszkaniu.
Mój nowy nabytek- mywonderbalm od Miya Cosmetics - baaardzo polecam, pachnie cudnie mango i ogólnie jest super. Zabawy kolorem - wydobywanie koloru czyli istne szaleństwo. Miłe chwile z Reflinką z Kawiarni w Pasaży i późniejszy koncert w Irish Pubie - Ceili i Reflinka znów grali razem :)
Klimat, który od niedawna "robi" mi lampka z wiklinowym abażurem do spółki ze światełkami w ciepłym żółtym kolorem. A później Łazienki późnojesienne z Ma, wiewióry, czerwony płaszczyk i zabawy kolorami na maksa. (i to co już "poza kadrem": w Między Słowami z moją przyjaciółką z którą zgadałam się spontanicznie). A tego samego dnia małe szaleństwo: grzany miód pitny z Królikiem i moją współlokatorką pity -mega wesoły wieczór. A następnego dnia znów sesja muzyki irlandzkiej.
W pewien piękny i słoneczny dzień zrobiłam sobie cudny spacer brzegiem Wisły - było to meeeega relaksujące. A wieczorem czerwony barszczyk - tak jak lubię: od początku do końca prawdziwy, z mnóstwem warzyw i kilkoma przyprawami, bez żadnych ulepszaczy. A to wieczorne zdjęcie to wspomnienie pewnego kiepskiego wieczoru który zakończył się przepłakaną nocą i kiepskim następnym dniem.
W drodze do pracy i mój bzik: zdjęcie dźwigów. Dbanie o siebie, by nie rozchorować się bardziej (nie pomogło) a przy okazji zgłębianie tematu relaksacji. Wieczór tylko dla mnie a więc świeczki, cotton ballsy i takie tam inne. A obok - MechanicBal czyli mega fajna impreza w klubie Mechanik :) Jeszcze niżej moje zachwyty jesiennością z okna w pracy i ... tak bardzo zimowo.
1 komentarze
fajnie spędziłaś ten miesiąc ;) tez uwielbiam klorowac, choc moze nie mam talentu ;)
OdpowiedzUsuńChwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.