Poniższy tekst nie jest żadnego rodzaju reklamą ani tekstem sponsorowanym. Czuję potrzebę go popełnić.
Z pozoru to program, który ma pomóc dzieciom w trudnościach z nauką. Głębiej chodzi o to, żeby lepiej o sobie myślały. Jednak nie wiem, czy nie najważniejszą rzeczą jest to, że spotykają się fajni ludzie i mają szansę razem coś niezwykłego przeżyć.
Żeby pomóc dziecku, wolontariusz sam musi być "ogarnięty" i dobrze o sobie myśleć... czasem to większa motywacja niż tylko dla samego siebie. Popracuję nad samooceną i zacznę stosować komunikację pozytywną bo jeśli mam być wzorem to jak inaczej? Czyż nie?
Jeśli tak na to spojrzeć, ma swoje plusy to, że w tym roku zajmuję się nie prowadzeniem zajęć jako tutorka Akademii Przyszłości ale że tak powiem "dodatkowymi obowiązkami" czyli pisaniem relacji, pisaniem nieoficjalnego a niekiedy też robieniem zdjęć (albo wplątywaniem w to innych;) Mimo wszystko, mimo tych wszystkich wyrzutów sumienia, że tak mało- zaczynam sama o sobie lepiej myśleć, zaczynam mieć odwagę podejmować nowe wyzwania, uwierzyć, że sprostam ;)
Mam fajnego lidera. Szefa. Przełożonego. Niemalże mojego rówieśnika. Pisałam o nim już nieraz. Dlaczego znów piszę? Bo w dużym stopniu dzięki niemu mogę napisać że 'Akademia zmieniła moje życie'.
Dlaczego? Długo uważałam, że jestem samotniczką, 'sama sobie sterem, żeglarzem, okrętem' jak pisał poeta i tak już zostanie. Gubiłam się w większej grupie (większej niż dwie osoby) i nie umiałam się odnaleźć. Jeśli miałam coś zrobić/załatwić wolałam polegać tylko na sobie. Jedną stroną było moje proszenie o pomoc innych ludzi a drugą: to, co przez tą pomoc rozumiałam. Myślę, że można prosić o pomoc i jednocześnie nie dawać możliwości pomocy. Ja tak robiłam... rzadziej, ale dalej mi się zdarza.
Inna rzecz, że mój lider z wyglądu i sposobu bycia bardzo przypomina kogoś dawniej mi bliskiego, z kim drogi się rozeszły w dość paskudny i mało przyjemny sposób. Nikomu nie życzę takiej sytuacji.
Trudno nie myśleć o przeszłości i patrzeć na teraźniejszość, ale jest to możliwe. Coraz częściej mi się udaje. Coraz lepiej umiem wykorzystać wiedzę z przeszłości i słabości przekuć w coś dobrego, co mnie wzmocni.
Dla mnie to, że jestem w zespole, znaczy kilka rzeczy. Chcę dbać o dobre relacje tak z resztą zespołu jak jej liderem. Odpowiadam za to, jak nas widzą z zewnątrz. Ale jeśli mam jakiś problem związany z naszą wspólną działalnością, z tym, co nas łączy, to z kimś 'od nas' powinnam pogadać najpierw. Z jednej strony to odpowiedzialność a z drugiej poczucie, że nie jestem sama. A przecież, każdy z osobna nie zdziałałby tak dużo jak możemy wszyscy razem, prawda?
Ciągle się uczę. Robię krok za krokiem, bo w chwili, kiedy sama w siebie nie wierzyłam, wierzył ktoś inny. Mówił: dasz radę. Dawał trudniejsze zadania. Po jakimś czasie pojawiły się myśli, że... jednak umiem więcej niż sama się przyznaję. I tak fajnie poczuć, że jestem w grupie osób, które mają podobne zapatrywania na życie jak ja i zamiast narzekać na zło i beznadzieję tego świata, wolą go zmieniać...
A zmiana zaczęła się od tego że ja się zmieniłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.