Mój ulubieniec towarzyszył mi, kiedy robiłam sobie śniadanie, kiedy robiłam kawę i kiedy po angielsku usiłowałam się porozumieć z naszym współlokatorem (usiłowałam, bo ciągle mam wrażenie, że mój angielski jest kiepski, i nie wiem czemu tak uważam, jeśli udaje mi się ostatecznie porozumieć i jeśli swojego czasu toczyłam długie rozmowy z moją koleżanką Japonką, która z polskim była ani trochę niezaprzyjaźniona, tak jak ja z jej ojczystym językiem- no ale). Później przyszedł kiedy siedziałam przed laptopem i z gracją wpakował mi się na kolana. Chwilę później drugi usiadł obok mnie, na fotelu. Trzeci olał sprawę, bo spał w najlepsze w przedpokoju. Kocie mruczenie na moim brzuchu który dziś jest obolały- bezcenne...
A to szczególnie lubiane przeze mnie kocię:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.