Chwilami mam wrażenie, że mimo tej całej pozytywności nieco zamknęłam się w sobie.
Wracam do domu, słuchawki na uszy i mnóstwo myśli w głowie.
Choć może akurat teraz jest mi to zwyczajnie niezbędne: by znaleźć równowagę dla tych wszystkich zaskakujących, choć pozytywnych emocji, rozważyć pewne rzeczy w sobie, pomyśleć na spokojnie, jakoś to wszystko w sobie scalić, poczuć, że to rzeczywiście moje.
A czasem... pomyśleć co wybrać i w którą stronę pójść, zastanowić się czy warto reagować aż tak gwałtownie, a czasem... by nie udawać w nieskończoność silnej i niezależnej Zosi-Samosi.
A później wychodzę i działam, choć czasem idzie mozolnie. I każdy dzień choć taki podobny, jest inny, bo coś się powoli zmienia i nie mam wątpliwości: zmienia się na lepsze.
Jednak to bezcenne mieć swoje wspomnienia w całości.
Jakoś łatwiej wtedy złapać równowagę, kiedy ma się te punkty odniesienia w postaci wspomnień...
cieszę się że u Ciebie wszystko w dobrą stronę 😊
OdpowiedzUsuń