Czas jakiś temu znalazłam na nowo przepis na ciasto, które piekłam mając lat nawet nie naście. Dziś robiąc małe zakupy, uświadomiłam sobie, że bliska mi osoba ma w następnym tygodniu urodziny... pewnie nie będziemy się miały jak wtedy spotkać za to jutro się widzimy. A gdyby tak.. pomyślałam. Po czym szukając w pamięci co mi potrzeba, nabyłam potrzebne składniki.
Jeśli piekę ciasto z kremem, wiedzcie, że coś się dzieje :)
Po 22 biegłam jeszcze do sklepu po śmietanę, bo okazało się, że to co mam, to za mało.
Szaleństwo.
Tymczasem ciasto chłodzi się już w lodówce, przełożone ładnie kremem, a ja... myślę. To taka pierwsza dłuższa chwila dzisiejszego dnia, kiedy mogę na spokojnie pomyśleć.
Napisałam na fb, że wcale nie miałabym nic przeciwko temu, żeby cały tydzień był taki, jak jego pierwszy dzień. Mimo, że zabiegany, był fajny. Okazało się, że nawet wizyta w Urzędzie Skarbowym może być OK, a kurs pierwszej pomocy naprawdę ciekawy i fajnie poprowadzony. Plus kilka wiosennych zdjęć, którymi się zachwyciłam. Mrrrr.
A gdzieś przy okazji coś się w głowie układa i rozprostowuje.
Oj i ja potrafię biec o tej porze do sklepu ;P
OdpowiedzUsuńNie jesteś w tym sama ;) a niedługo zacznie się era ciast. Mam komu osładzać życie ;)
I tak największe zdziwienie wywołałam idąc o 4 nad ranem do sklepu całodobowego i kupując chleb i mleko ;)
UsuńJa w sumie też mam komu, podbudowałam się jeśli chodzi o umiejętności i myślę, że czas do pieczenia ciast wrócić :)
Najważniejsze, że coś się dzieje, a wiadomo, wypełniony zajęciami dzień trzyma nas w pionie; oczywiście pod warunkiem, że są to zajęcia... ulubione ;-) Ciasto... mniam!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :-)
A co najważniejsze, przyszłej solenizantce też smakowało :)
Usuń