Istne szaleństwo.
Pokusiłam się wczoraj na ugotowanie krupniku (co już nieraz mi się zdarzało) i upieczenie szarlotki (czego nie dokonywałam jeszcze w żadnym z wynajmowanych mieszkań:) Efekt? Całkiem, całkiem.
Zwlekam z podzieleniem się moim nowym, blogowym "dzieckiem", ciągle jeszcze chcę coś poprawiać i ciągle niepewna jestem...
Wpadła mi w ręce przy okazji pisania artykułu na zamówienie ciekawa książka. Tradycyjnie o powiązaniu między emocjami a zdrowiem. Niebawem się wypowiem konkretniej, na razie wręcz ją połykam :) A to, że ją czytam, jest efektem dość nieopatrznego rzucenia tematu artykułu, który o dziwo się przyjął :)
narobilas mi ogromnej checi na zrobienie szarlotki!
OdpowiedzUsuń